Miał to być klub dla wtajemniczonych, dorosłych mężczyzn, klub ze striptizem i pokojami z jednym łóżkiem. Stał się jednak jedną z popularniejszych restauracji dla młodzieży (nie zważając na płeć), a także najbardziej porządanym miejscem na pracę wakacyjną dla studentów i licealistów. W dzień oblegane są stoliki, do których podawane jest (jak twierdzą stali klienci) "wyśmienite jedzenie" przez "sesowne kelnerki", wieczorem uwaga przenosi się zazwyczaj w stronę sceny, pośrodku której stoją rury, wysokie od sufitu do podłogi, każdy-wie-do-czego-służące. Bar czynny jest cały czas, i przez ten czas chyba nigdy nie był w zupełności pusty. Właściciel lokalu, Arnold 'niby-szwarceneger' Siergiejow dorobił się na nim niezłego majątku, a także sławy. Ulica Sezamkowa była akcją wielu skandali (a to dzieci w pokoju z dwuosobowym łóżkiem, a to kelnerka dostająca orgazmu w pracy z klientem, a to pobicie młodej dziewczyny przez ochroniarzy, którzy nie chcieli jej wpuścić, i tym podobne). Ostatnim, jak na razie aktualnym skandalem jest sanepid. Była pracowniczka, (brak zgody na podanie nazwiska) doniosła, że kuchnia jest utrzymywana w strasznym nieporządku, kucharze stosują zasadę 3 sekund nawet w wypadku sosów i napojów (jak je zbierają z podłogi na talerz tego już nam nie zdradziła), zdradziła również, że mięso jest nieświeże i przetrzymywane w "skandalicznych warunkach", a niektóre stare, nieużywane przetwory zaszły taką pleśnią, że "rzygać się chce". Szef SB (Sanepid Bywater), Gustav Belde, mówi: "Zeznania owej panny nie są zbyt wiarygodne, zapewne chciała zemścić się na swoim pracodawcy, jednak naszym obowiązkiem jest kontrola lokalu". Po chwili jednak zastrzega: "Jeżeli jednak doniesienia okażą się zupełnie, pozwoli pan, za wyrażenie, wyssane z palca, panienka będzie pociągnięta do odpowiedzialności karnej". Od zaprzyjaźnionego policjanta dowiedzieliśmy się, że za takie wykroczenie odpowiedzialność karna wynosi 5 zielonych. Z sanepidem nie ma żartów!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz