Postać Gynusi Nigdy zawsze skrywała wiele tajemnic. Jest ona barwną osobą, w przenośni i dosłownie, gdyż Gynusia znana jest ze swojego ekstrawaganckiego stylu: szaleńczo kolorowych ubrań i włosów, dziwnych fryzur, intensywnego makijażu i zamiłowania do pikseli. Na pierwszy rzut oka Gynusia wydaje się wesołą, pełną życia osobą, która uwielbia spędzać czas z innymi ludźmi. W rzeczywistości jest zupełnie inaczej! Gynusia skrywa przed światem swoje prawdziwe oblicze, ukrywając się pod pstrokatymi strojami i mocnym makijażem, na ogół jest spokojna, ale bardzo łatwo popada w hiserię, agresję lub niepohamowaną radość. W dodadku jej imię, to tylko pseudonim. Gynusia uważa kobiety za gorsze od mężczyzn, ale za to siebie uważa za inną - tą lepszą. Świetnie odnajduje się w pracy policjantki - być może dlatego, że jest jedyną kobietą na posterunku. Jaka Gynusia jest na prawdę? Bardzo ciężko odpowiedzieć na to pytanie, zwłaszcza, że Gynusia niechętnie opowiada o sobie. Na szczęście dla GAZETY zrobiła mały wyjątek...
GAZETA: Dzień dobry.
GYNUSIA NIGDY: Gynusia? Nie udzielam wywiadu gazetom. Nie. Odmawiam odpowiedzi na pytanie. Bardzo. Hy... Dobra, od początku, udziele ci tego wywiadu, palancie.
G: Dzień dobry.
GN: Dzień dobry.
G: Do tej pory była pani jedyną policjantką na posterunku. Wkrótce ma to się zmienć. Cieszy się pani, że będzie więcej kobiet wśród stróżów prawa?
GN: Nie wiem. Kobiety są często zbyt delikatne, ja jestem troszeczke innym typem, bo ja byłam wychowywana z samymi braćmi i samymi facetami, i po prostu zawsze byłam mało... mniej... mmmm... więcej wytrzymuję niż normalna kobieta. Kobiety często żądają dużych zapłat, urlopów macierzyńskich, i te różne... kombinują...
G: Nie planuje pani rodziny?
GN: A co pana to interesuje?
G: Pytam się tak każdego...
GN: Po 40 albo 50, jak będę miała menopauzę. Wtedy będę tylko adoptować dzieci. Nie mam zamiaru rodzić! Jestem wysterylizowana. Ale nie jestem dziwicą.
G: Czuje się pani dobrze w towarzystwie samych mężczyzn?
GN: Bardzo.
G: Ma pani z nimi jakieś fantazje?
GN: Nie-e.
G: Flirtuje pani w pracy? Zdarza się pani wykorzystywać swoje kobiece wdzięki (na to słowo Gynusia schowała głowę w ramiona i wyglądało, jakby nie miała szyi, i zaczęła się histerycznie, gardłowo śmiać, zagłuszając reportera) do manipulowania współpracowników?
GN: Hyhyhyhyhy wdzięki! Hyhyhy....
G: Co się pani stało?
GN: Nie można się zaśmiać?
G: Odpowie pani na pytanie?
GN: Nie wiem. Ich musiałby się pan czy ja ich swoimi jakimiś wdziękami hipnotyzuję, czy co, ja w każdym bądź razie jestem w tej pracy twardą ręką (!?), nie ma żadnego cackania, macania, podrywów i tym podobnych, bo chodzę w MUNDURZE!Jestem policjantką, a nie...
G: Lubi pani swoją pracę?
GN: Bardzo.
G: Czuję sie pani do niej powołana, czy ma pani jakieś inne powody, dla których znalazła się pani w tym zawodzie?
GN: A, yh, uwielbiam tą pracę, jestem do niej powołana, tylko szkoda, że nie ma patroli ścigaczami. To moja, po prostu miłość. Ścigacze. Uwielbiam ścigacze.
G: Jest pani zajęta?
GN: Nie.
G: Poszukuje pani kogoś, czy dobrze się pani czuje jako singielka?
GN: Na razie dobrzę się czuję jako singielka, mówię, nie mam czasu na rodzinę i te sprawy. Mam wymagającą pracę.
G: A co z pani rzekomym mężem/kochankiem/chłopakiem, tak zwanym Dementorem?
GN: Nigdy nie powiedziałam, że to jest mój kochanek, bo to jest mój brat.
SŁUCHACZE W TLE: Y ha ha ha ha!!!
G: Ma pani jeszcze jakieś rodzeństwo?
GN: Mam, braci samych.
G: Pamięta pani ich imiona?
GN: Tak, ale to nie jest powód, żeby je zdradzać, jedyną osobą, która przebywa czasami w Bywater jest Dementor.
G: A gdzie pani pozostała rodzina zamieszkuje?
GN: W Serbii.
G: Dlaczego w Serbii?
GN: (z wyraźną furią) Bo się tam urodziłam!Sre. Ja zawsze byłam Serbką. (wygląda, jakby miała wybuchnąć ze złości) OD ZAWSZE!! Od urodzenia.
G: A skąd takie imiona, Gynusia, Dementor?
GN: To są psełdonimy (Gynusia wyraźnie powiedziała to przez Ł, a nie U)
G: Dlaczego nie używa pani swojego prawdziwego imienia?
GN: Bo jestem Gynusia Nigdy. A co ja mam na to odpowiedzieć?
JEDEN ZE SŁUCHACZY: Zaraz się zesram.
GN: To idź pan do kibla.
G: Do widzenia.
GN: Daj mi laptopa.
sobota, 3 sierpnia 2013
sobota, 20 kwietnia 2013
Nudny i agresywny szachista
Lou White, brat słynnego i lubianego Patricka White, dziedzica białych, jest zazdrosny o swojego brata. W wywiadzie jednak stara się temu zaprzeczyć...
GAZETA: Dzień dobry.
LOU WHITE: Dzień dobry. W domu. A gdzie miałem być?
G: Podobno jest pan ostatnio w depresji.
L: Ym. Nie jestem wcale w depresji. Po prostu mam TE dni, co miesiąc się zdarza, raz jest gorzej a raz lepiej. Bez przesady, nie mam zamiaru się z tego powodu ciąć ani płakać...
G: Podobno jest pan smutny, bo nie jest pan dziedzicem...
L: Prawdę mówiąc, nie chciałbym być. Co prawda fajnie byłoby założyć jakąś drugoplanową ligę, ale na dziedzica to ja się nie nadaję.
G: A z kim chciałby pan założyć tą ligę?
L: Nie wiem. Mówię, że bym mógł, a nie że chcę. No mówię że nie wiem! (patrzy się groźnie na redaktora i czyta poprzedni numer GAZETY).
G: Denerwuje pana wybór Patricka Elizabeth na dziedziczkę?
L: A ja mam pytanie: co ma oznaczać 'a więc'?
G: Słucham? Zadałem panu pytanie, czy denerwuje...
L: (agresywnie przerwya) Słyszałem! Tak, nie podoba mi się jego wybór. Patrick to robi po części, aby pokazać wszystkim jaką to on już ma władzę, że może mieć każdą dziewczynę...
G: A jak się pan o tym dowiedział?
L: Dzisiaj jest normalnie zimno (przykrywa się kocykiem)... W ogóle, skąd pan o tym wie? To jest tajemnica. Dowiedziałem się o tym na tajemniczym obiedzie. U nas w domu. W jadalni (podkreślił, że działo się to w jadalni, jakby nikt nie wiedział, gdzie je się obiady).
G: Podobno gdy Patrick to ogłosił, pan wyszedł z pokoju zapłakany...
L: Fakt, że wyszedłem, ale nie płakałem. Umiem trzymać emocje na wodzy. Po prostu bolał mnie brzuch.
G: To przez tą miesiączkę?
L: A nie może chłopaka raz w miesiącu boleć brzuch?
G: Czy pan kochał Elizabeth?
L: (toczy wewnętzrną walkę z samym sobą, ostatecznie zasypia. Po chwili budzi się i żąda:) Następne pytanie.
G: Kogo ma pan teraz na oku?
L: Raczej nikogo na razie. Nie rozumiem, to jest skromność, a nie brak pożądania.
G: Podobno uważa pan, ze pana kolego, Set Zoey, pana wykorzystuje.
L: Nie wiem pod jakim kątem (alfa, beta, gamma, delta...) miałby mnie wykorzystywać. Przecież nie jestem ani sławny, ani lubiany...
G: Jest pan zazdrosny o Seta?
L: Nie jestem. Mamy własne życia. jest moim jedynym kolegą... Słucham? Tak, tylko kolegą (mówiąc to ćwiczy swoje zwiotczałe mięśnie). Każdy mnie denerwuje czasami.
G: A co pan robi w Klubie Młodzieżowym?
L: Gdzieś tzreba się rozerwać, a nóż znajdę dziewczynę. Niech pan nic nie dopisuje. Albo niech pan napisze tak: Tam jest garstka moich znajomych, moje rodzeństwo... po prostu tam czuję się dobrze.
G: Dziękuję za wywiad.
L: (patrzy się na reportera jak na głupka, wzdycha). Y, proszę (z wyraźnym wymuszeniem. Wraca do czytania Gazety).
GAZETA: Dzień dobry.
LOU WHITE: Dzień dobry. W domu. A gdzie miałem być?
G: Podobno jest pan ostatnio w depresji.
L: Ym. Nie jestem wcale w depresji. Po prostu mam TE dni, co miesiąc się zdarza, raz jest gorzej a raz lepiej. Bez przesady, nie mam zamiaru się z tego powodu ciąć ani płakać...
G: Podobno jest pan smutny, bo nie jest pan dziedzicem...
L: Prawdę mówiąc, nie chciałbym być. Co prawda fajnie byłoby założyć jakąś drugoplanową ligę, ale na dziedzica to ja się nie nadaję.
G: A z kim chciałby pan założyć tą ligę?
L: Nie wiem. Mówię, że bym mógł, a nie że chcę. No mówię że nie wiem! (patrzy się groźnie na redaktora i czyta poprzedni numer GAZETY).
G: Denerwuje pana wybór Patricka Elizabeth na dziedziczkę?
L: A ja mam pytanie: co ma oznaczać 'a więc'?
G: Słucham? Zadałem panu pytanie, czy denerwuje...
L: (agresywnie przerwya) Słyszałem! Tak, nie podoba mi się jego wybór. Patrick to robi po części, aby pokazać wszystkim jaką to on już ma władzę, że może mieć każdą dziewczynę...
G: A jak się pan o tym dowiedział?
L: Dzisiaj jest normalnie zimno (przykrywa się kocykiem)... W ogóle, skąd pan o tym wie? To jest tajemnica. Dowiedziałem się o tym na tajemniczym obiedzie. U nas w domu. W jadalni (podkreślił, że działo się to w jadalni, jakby nikt nie wiedział, gdzie je się obiady).
G: Podobno gdy Patrick to ogłosił, pan wyszedł z pokoju zapłakany...
L: Fakt, że wyszedłem, ale nie płakałem. Umiem trzymać emocje na wodzy. Po prostu bolał mnie brzuch.
G: To przez tą miesiączkę?
L: A nie może chłopaka raz w miesiącu boleć brzuch?
G: Czy pan kochał Elizabeth?
L: (toczy wewnętzrną walkę z samym sobą, ostatecznie zasypia. Po chwili budzi się i żąda:) Następne pytanie.
G: Kogo ma pan teraz na oku?
L: Raczej nikogo na razie. Nie rozumiem, to jest skromność, a nie brak pożądania.
G: Podobno uważa pan, ze pana kolego, Set Zoey, pana wykorzystuje.
L: Nie wiem pod jakim kątem (alfa, beta, gamma, delta...) miałby mnie wykorzystywać. Przecież nie jestem ani sławny, ani lubiany...
G: Jest pan zazdrosny o Seta?
L: Nie jestem. Mamy własne życia. jest moim jedynym kolegą... Słucham? Tak, tylko kolegą (mówiąc to ćwiczy swoje zwiotczałe mięśnie). Każdy mnie denerwuje czasami.
G: A co pan robi w Klubie Młodzieżowym?
L: Gdzieś tzreba się rozerwać, a nóż znajdę dziewczynę. Niech pan nic nie dopisuje. Albo niech pan napisze tak: Tam jest garstka moich znajomych, moje rodzeństwo... po prostu tam czuję się dobrze.
G: Dziękuję za wywiad.
L: (patrzy się na reportera jak na głupka, wzdycha). Y, proszę (z wyraźnym wymuszeniem. Wraca do czytania Gazety).
Alex-syrena
Alex zaczął kumplować się z Setem i Lou. GAZETA chciała wyciągnąć od niego informacje, skąd taka przyjaźń, ale Alex nie chciał się zbytnio wypowiadać.
Co dziwne, zabrał na wywiad do restauracji swoją pościel i w momentach, gdy reporter zadawał trudne pytania, chował się tam, nurkując i udająć syrenę.
GAZETA: Dzień dobry.
ALEX MIL: O boże, nie chce mi się udzielać wywiadu, dajcie wy mi święty spokój (robi nogi na kształt rybiego ogona i nurkuje w pościeli. Nie oddycha)
G: Dlaczego pan się kumpluje z Setem i Lou?
A: (wynurza głowę) Nie kumam się z Lou, to sztywniak. A z Setem dla beki, fajnie się z nim czasem odwala. (wraca pod pościel)
G: Szuka pan sobie jakiejś dziewczyny?
A: Nie.
G: Podobno pana pseudo do Pedobear.
A: Do widzenia. (wychodzi, zostawiając pościel)
Cóż... Alex widocznie czuje się nie za dobrze...
Co dziwne, zabrał na wywiad do restauracji swoją pościel i w momentach, gdy reporter zadawał trudne pytania, chował się tam, nurkując i udająć syrenę.
GAZETA: Dzień dobry.
ALEX MIL: O boże, nie chce mi się udzielać wywiadu, dajcie wy mi święty spokój (robi nogi na kształt rybiego ogona i nurkuje w pościeli. Nie oddycha)
G: Dlaczego pan się kumpluje z Setem i Lou?
A: (wynurza głowę) Nie kumam się z Lou, to sztywniak. A z Setem dla beki, fajnie się z nim czasem odwala. (wraca pod pościel)
G: Szuka pan sobie jakiejś dziewczyny?
A: Nie.
G: Podobno pana pseudo do Pedobear.
A: Do widzenia. (wychodzi, zostawiając pościel)
Cóż... Alex widocznie czuje się nie za dobrze...
Tenisista
Set Zoey - niegdyś sztywny tenisista, pośmiewisko ze względu na swoje imię i nazwisko, koleś, który był uważany za Don Juana, Kasanowę, teraz pokazuje swoje drugie oblicze. Czy lepsze?
Długi wywiad z Setem. Co się okazało? Że Set nie lubi ostrych dziewczyn, nieźle pojechał po swojej byłej, kocha Lou jak brata i... sami przeczytajcie.
GAZETA: Dzień dobry.
SET ZOEY: Hej.
G: Proszę mi powiedzieć, jak pani się nazywa.
S: Słucham? Jestem Set Zoey. I pan, nie pani.
G: Dlaczego pan nagl stał się ważny?
S: Nie wiem co mam rozumieć przez to pytanie. Ja dla siebie zawsze byłem ważny. Może chodzi panu o to, że stałem się sławny? Myślę, że to dzięki moim wynikom w tenisie, stałem się jedym z najleszych...
G: Nie chwal się. Chodzi o to, że jest o tobie głośno, ze względu na skandale.
S: Jakie skandale? Ja jestem skromny chłopak, stroniący od skandali.
G: Romanse?
S: Romanse? Chodzi panu o ten związek z Wandą?
G: Oczekuje na więcej szczegółów.
S: Eh... Fakt, to może być uznawane za skandal, ja taki stary, ona taka młoda. Ale przyznam: byłem z nią, bo mi się podobała. Teraz jednak doszedłem do wniosku, że była za chuda. Nie lubię takich chudzielców. Do tej pory mam siniaki po przytulaniu z nią.
G: A zaszło między wami coś więcej niż przytulanie?
S: No, całowaliśmy się (wybucha tubalnym śmiechem, dumny ze swojej 'riposty'). Nie żartuje (wciąż się trzęsie ze śmiechu). Znaczy całowaliśmy się, czasami całkiem tak na serio. W sumie ten związek tylko czasami był na serio.
G: Czy zaszło między wami coś więcej niż tylko całowanie?
S: Do czego pan drąży? Chce pan usłyszeć, czy wylądowałem z nią w łóżku? Owszem, ale spaliśmy. U niej w domu, miałem takiego stracha, że omal się nie zlałem. Żartuję, nie pisz tego, bo będą ploty.
G: A więc Wanda jest wciąż dziewicą a pan prawiczkiem?
S: Nie wiem jak tam z nią, nie gadaliśmy na te tematy. Wanda to takie dziecko, sam pan przyzna. Może ona nawet nigdy nie widziała... Heh, no wie pan o czym myślę.
G: O pornosach?
S: To też, zresztą, kto tam. wie. Myślałem o tym czymś na żywo (chichra). Czymś co ja mam...
G: (przerywa) A jak pan wspomina związek z Wandą?
S: No, fajną była dziewczyną, bo była mi podporządkowana. Znaczy, nie to, że jakoś ją wykorzystywałem czy coś, ale lubię, jak dziewczyny mnie traktują jako swojego... No takiego kogoś, przy kim mogą czuć się bezpiecznie. Że to ja muszę o nie dbać i w ogóle.
G: Czyli nie lubisz 'silnych dziewczyn'?
S: No...
G: Margaret Thatcher nie była by dobrą partią dla pana.
S: Co pan pieprzy?!
G: Proszę się wyrażać.
S: Przepraszam, zaksoczyło mnie to. Ale fakt, wolę, jak dziewczyna jest dziewczyną, a nie chłopem w damskiej skórze. Ma być delikatna, czuła, opiekuńcza, ale za razem wymagająca mojej opieki.
G: Czyli Vanessa Forester Van?
S: Nie mówię o konkretnych przykładach. To taki mój jakby ideał.
G: A podobno pan lubi ostre laski, które lubią ostrą jazdę.
S: Ahaha, w życiu z taką laską nie byłem i nie przeżyłem ostrej jazdy, co kolwiek to znaczy.
G: Podobno był pan kiedyś z Elizą Loską.
S: Hm.. no mieliśmy jakieś tam spotkanie, gadaliśmy, poprzytulaliśmy się.. Właściwie to krążą plotki, że ze sobą byliśmy. Ale to nie prawda, Ona przyszła do mnie, do swojego dawnego kolego z dzieciństwa, żeby się wypłakać, bo jakiś chłopak co się jej podobał, pojawił się w Krypcie z inną. Bardzo to przeżyła, a ja ją pocieszałem. No i się przytulaliśmy publicznie, jakiś debil w cylindrze i z pomalowaną na zielono skórą podlazł i zrobił nam zdjęcia i na drugi dzień wszysycy ploty, że my niby ze sobą byliśmy.
G: Hm... A więc nic między wami nie zaszło?
S: Nie.
G: A co z Alyson Forester?
S: Nie wiem co. A co ma być? Może kiedyś ją bajerowałem dla beki, teraz też to w sumie robię, bo się niby we mnie buja, to chcę robić jej nadzieje.
G: A więc pan jest bez serca.
S: Nie, bez przesady. No może źle powiedziałem..Znaczy, nic do niej nie mam. Tylko, jak już mówiłem, nie lubię takich dziewczyn. Poza tym ona jest zbyt pewna siebie, myśli, że będzie miała wszystko co tylko zechce. W tym mnie.
G: Alyson już podobno ma chłopaka...
KIA SEVEN: KAJLA!! (płacze)
S: No coś słyszałem. Kryminalistę (śmieje się ironicznie). Chcesz chusteczkę?
K: Tak.
S: (szuka w kieszeni chusteczki)... Hm... Ma pan chusteczkę?
G: (szuka w kieszeni chusteczki. wyciąga całą paczkę, przygląda jej się, chowa z powrotem) Nie.
S: Przecież pan miał.
K: Już nie chcę, wysmarkałam się w obróz (pokazuje smarki na obrusie, który leżał na stole, przy którym rozmawialiśmy. Ochodzi).
S: U.... A mówią że ja to świnia...
G: Przesiądźmy się.
S: A kiedy koniec?
G: Jeszcze mam parę pytań.
(Reporter Gazety i Set przesiadają się do innego stolika).
S: To niech pan się pośpieszy, bo mam trening o 12.
G: Ma pan osiem minut, to bardzo dużo.
S: Niech pan nie przedłuża.
G: A więc, niech pan mi opowie o pana manierach.
S: Manierach? To znaczy jak się zachowuję przy stole i czy puszczam babcie w autobusie?
G: Podobno je pan jak świnia i jest zawsze brudny.
S: Raz się pobrudziłem...
G: ...dwa...
S: ... i od razu że jestem świnia. To były przypadki.
G: Wiele dziewczym uważa, że pan nie dba o siebie, nie m pralki... I czego byliśmy świadkami, nie nosi pan chusteczek.
S: Bo zostawiłem w drugiej kurtce.
G: Wrzucił pan kurtkę do prania z chusteczkami?
S: Nie wrzuciłem jej jeszcze do prania, czeka w koszu aż się nazbiera reszta.
G: Znając pana, pewnie to nie potrwa długo...
S: (zdenerwowany) Możemy podgadać o czymś innym?
G: A więc, kim jest dla pana Lou White.
S: Lou? Mój najlepszy przyjaciel. Nie pamiętam, jak długo się znamy, ale lubię go. Jest fajny. Można z nim pogadać, zna się na rzeczy. Moze czasami zachowuje się jak dziewczyna, płacze, obraża się... Ale ogólnie jest fajny. W sumie, to dziewczyny mu niszczą psychikę. Gdyby nie ja, to pewnie by się załamał.
G: Podobno pan się z niego nabija i jest z nim tylko dla szpanu.
S: Szpanu? (śmieje się). Bez komentarza. Lou jest moim przyjacielem, może czasami wygląda jakbym się z niego nabijał, ale ja tylko... no nie wiem. Nie chcę się z niego nabijać celowo, może to się dzieje przypadkiem, czy cos.... Ja go kocham jak brata, a wiadomo, że nawet bracia się czasami kłócą.
G: A Alex Mil?
S: Przybłędał się do nas kiedyś, i teraz szwędamy się we trójkę. Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego!
G: Lou jest podobno o niego zazdrosny...
S: O jaaa.... Nie ma podstaw. Może i jest czasami beka z tym Alexem, ale to ogólnie taki samotnik. Lubi chodzić własnymi ścieżkami... (po namyśle) jak kot.
G: Dziękuję za wywiad.
S: Proszę. Dwunasta! Spóźniłem się! Dzięki... (strzela focha na redaktora).
G: Do widzenia.
S: Ale pan miły.....
Długi wywiad z Setem. Co się okazało? Że Set nie lubi ostrych dziewczyn, nieźle pojechał po swojej byłej, kocha Lou jak brata i... sami przeczytajcie.
GAZETA: Dzień dobry.
SET ZOEY: Hej.
G: Proszę mi powiedzieć, jak pani się nazywa.
S: Słucham? Jestem Set Zoey. I pan, nie pani.
G: Dlaczego pan nagl stał się ważny?
S: Nie wiem co mam rozumieć przez to pytanie. Ja dla siebie zawsze byłem ważny. Może chodzi panu o to, że stałem się sławny? Myślę, że to dzięki moim wynikom w tenisie, stałem się jedym z najleszych...
G: Nie chwal się. Chodzi o to, że jest o tobie głośno, ze względu na skandale.
S: Jakie skandale? Ja jestem skromny chłopak, stroniący od skandali.
G: Romanse?
S: Romanse? Chodzi panu o ten związek z Wandą?
G: Oczekuje na więcej szczegółów.
S: Eh... Fakt, to może być uznawane za skandal, ja taki stary, ona taka młoda. Ale przyznam: byłem z nią, bo mi się podobała. Teraz jednak doszedłem do wniosku, że była za chuda. Nie lubię takich chudzielców. Do tej pory mam siniaki po przytulaniu z nią.
G: A zaszło między wami coś więcej niż przytulanie?
S: No, całowaliśmy się (wybucha tubalnym śmiechem, dumny ze swojej 'riposty'). Nie żartuje (wciąż się trzęsie ze śmiechu). Znaczy całowaliśmy się, czasami całkiem tak na serio. W sumie ten związek tylko czasami był na serio.
G: Czy zaszło między wami coś więcej niż tylko całowanie?
S: Do czego pan drąży? Chce pan usłyszeć, czy wylądowałem z nią w łóżku? Owszem, ale spaliśmy. U niej w domu, miałem takiego stracha, że omal się nie zlałem. Żartuję, nie pisz tego, bo będą ploty.
G: A więc Wanda jest wciąż dziewicą a pan prawiczkiem?
S: Nie wiem jak tam z nią, nie gadaliśmy na te tematy. Wanda to takie dziecko, sam pan przyzna. Może ona nawet nigdy nie widziała... Heh, no wie pan o czym myślę.
G: O pornosach?
S: To też, zresztą, kto tam. wie. Myślałem o tym czymś na żywo (chichra). Czymś co ja mam...
G: (przerywa) A jak pan wspomina związek z Wandą?
S: No, fajną była dziewczyną, bo była mi podporządkowana. Znaczy, nie to, że jakoś ją wykorzystywałem czy coś, ale lubię, jak dziewczyny mnie traktują jako swojego... No takiego kogoś, przy kim mogą czuć się bezpiecznie. Że to ja muszę o nie dbać i w ogóle.
G: Czyli nie lubisz 'silnych dziewczyn'?
S: No...
G: Margaret Thatcher nie była by dobrą partią dla pana.
S: Co pan pieprzy?!
G: Proszę się wyrażać.
S: Przepraszam, zaksoczyło mnie to. Ale fakt, wolę, jak dziewczyna jest dziewczyną, a nie chłopem w damskiej skórze. Ma być delikatna, czuła, opiekuńcza, ale za razem wymagająca mojej opieki.
G: Czyli Vanessa Forester Van?
S: Nie mówię o konkretnych przykładach. To taki mój jakby ideał.
G: A podobno pan lubi ostre laski, które lubią ostrą jazdę.
S: Ahaha, w życiu z taką laską nie byłem i nie przeżyłem ostrej jazdy, co kolwiek to znaczy.
G: Podobno był pan kiedyś z Elizą Loską.
S: Hm.. no mieliśmy jakieś tam spotkanie, gadaliśmy, poprzytulaliśmy się.. Właściwie to krążą plotki, że ze sobą byliśmy. Ale to nie prawda, Ona przyszła do mnie, do swojego dawnego kolego z dzieciństwa, żeby się wypłakać, bo jakiś chłopak co się jej podobał, pojawił się w Krypcie z inną. Bardzo to przeżyła, a ja ją pocieszałem. No i się przytulaliśmy publicznie, jakiś debil w cylindrze i z pomalowaną na zielono skórą podlazł i zrobił nam zdjęcia i na drugi dzień wszysycy ploty, że my niby ze sobą byliśmy.
G: Hm... A więc nic między wami nie zaszło?
S: Nie.
G: A co z Alyson Forester?
S: Nie wiem co. A co ma być? Może kiedyś ją bajerowałem dla beki, teraz też to w sumie robię, bo się niby we mnie buja, to chcę robić jej nadzieje.
G: A więc pan jest bez serca.
S: Nie, bez przesady. No może źle powiedziałem..Znaczy, nic do niej nie mam. Tylko, jak już mówiłem, nie lubię takich dziewczyn. Poza tym ona jest zbyt pewna siebie, myśli, że będzie miała wszystko co tylko zechce. W tym mnie.
G: Alyson już podobno ma chłopaka...
KIA SEVEN: KAJLA!! (płacze)
S: No coś słyszałem. Kryminalistę (śmieje się ironicznie). Chcesz chusteczkę?
K: Tak.
S: (szuka w kieszeni chusteczki)... Hm... Ma pan chusteczkę?
G: (szuka w kieszeni chusteczki. wyciąga całą paczkę, przygląda jej się, chowa z powrotem) Nie.
S: Przecież pan miał.
K: Już nie chcę, wysmarkałam się w obróz (pokazuje smarki na obrusie, który leżał na stole, przy którym rozmawialiśmy. Ochodzi).
S: U.... A mówią że ja to świnia...
G: Przesiądźmy się.
S: A kiedy koniec?
G: Jeszcze mam parę pytań.
(Reporter Gazety i Set przesiadają się do innego stolika).
S: To niech pan się pośpieszy, bo mam trening o 12.
G: Ma pan osiem minut, to bardzo dużo.
S: Niech pan nie przedłuża.
G: A więc, niech pan mi opowie o pana manierach.
S: Manierach? To znaczy jak się zachowuję przy stole i czy puszczam babcie w autobusie?
G: Podobno je pan jak świnia i jest zawsze brudny.
S: Raz się pobrudziłem...
G: ...dwa...
S: ... i od razu że jestem świnia. To były przypadki.
G: Wiele dziewczym uważa, że pan nie dba o siebie, nie m pralki... I czego byliśmy świadkami, nie nosi pan chusteczek.
S: Bo zostawiłem w drugiej kurtce.
G: Wrzucił pan kurtkę do prania z chusteczkami?
S: Nie wrzuciłem jej jeszcze do prania, czeka w koszu aż się nazbiera reszta.
G: Znając pana, pewnie to nie potrwa długo...
S: (zdenerwowany) Możemy podgadać o czymś innym?
G: A więc, kim jest dla pana Lou White.
S: Lou? Mój najlepszy przyjaciel. Nie pamiętam, jak długo się znamy, ale lubię go. Jest fajny. Można z nim pogadać, zna się na rzeczy. Moze czasami zachowuje się jak dziewczyna, płacze, obraża się... Ale ogólnie jest fajny. W sumie, to dziewczyny mu niszczą psychikę. Gdyby nie ja, to pewnie by się załamał.
G: Podobno pan się z niego nabija i jest z nim tylko dla szpanu.
S: Szpanu? (śmieje się). Bez komentarza. Lou jest moim przyjacielem, może czasami wygląda jakbym się z niego nabijał, ale ja tylko... no nie wiem. Nie chcę się z niego nabijać celowo, może to się dzieje przypadkiem, czy cos.... Ja go kocham jak brata, a wiadomo, że nawet bracia się czasami kłócą.
G: A Alex Mil?
S: Przybłędał się do nas kiedyś, i teraz szwędamy się we trójkę. Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego!
G: Lou jest podobno o niego zazdrosny...
S: O jaaa.... Nie ma podstaw. Może i jest czasami beka z tym Alexem, ale to ogólnie taki samotnik. Lubi chodzić własnymi ścieżkami... (po namyśle) jak kot.
G: Dziękuję za wywiad.
S: Proszę. Dwunasta! Spóźniłem się! Dzięki... (strzela focha na redaktora).
G: Do widzenia.
S: Ale pan miły.....
Klub młodzieżowy
Hektor Mil nie odpuści, jeśli nie zbierze całej młodzieży Bywater i nie będzie nimi rządził. To urodzony przywódca, najbardziej lubi robić ze swoich poddanych idiotów i zmuszać ich do rzeczy, które go podniecają. Co się jednak okazuje, Hektor nie jest taki zły, bo dla niektórych VIPów stosuje ulgi (czym naraża się innym). Co tym razem wymyślił?
Założył Klub Młodzieżowy. Klub jest w pełni zorganizowany, klubowicze mają swoją bazę za miastem, gdzie spotykają się na tajnych spotkaniach. Na tych spotkaniach bawią się w to, co im Hektor wymyśli, a są to zazwyczaj gry w stylu butelki, prawdy czy wyzwanie, czy sondy o to , kto jest najładniejszy. To takie niegroźne zabawy, czasami jednak dochodzi do takich: randki w ciemno, zamykanie wylosowanych par w pokoju, gdzie jest łóżko, całowanie bez ubrań, macanie, a wreszcie obiad. Skąd takie pomysły? Hektor tak to tłumaczy: "My teraz jesteśmy za grzeczni. Musimy się jakoś rozerwać. Teraz każdy ma chłopaka/dziewczynę i jest mu wierny. I tak jest nudno!". Hektor chyba zapomniał, że sam nalezy do tych grzeczniejszych, co są wierni swojej drugiej półówce.
Co się jednak okazuje? Klubowicze zgadzają się na większość pomysłów Hektora, i całkiem aktywnie biorą w nich udział. A co jest jeszcze dziwniejsze: gdy jakaś dziewczyna musi pocałować chłopaka (tylko nie swojego), to ona to robi, a jej chłopak praktycznie na to nie reaguje! Chyba Hektor powoli osiąga swój sukces, jakim jest demoralizacja młodych bywaterczyków.
Założył Klub Młodzieżowy. Klub jest w pełni zorganizowany, klubowicze mają swoją bazę za miastem, gdzie spotykają się na tajnych spotkaniach. Na tych spotkaniach bawią się w to, co im Hektor wymyśli, a są to zazwyczaj gry w stylu butelki, prawdy czy wyzwanie, czy sondy o to , kto jest najładniejszy. To takie niegroźne zabawy, czasami jednak dochodzi do takich: randki w ciemno, zamykanie wylosowanych par w pokoju, gdzie jest łóżko, całowanie bez ubrań, macanie, a wreszcie obiad. Skąd takie pomysły? Hektor tak to tłumaczy: "My teraz jesteśmy za grzeczni. Musimy się jakoś rozerwać. Teraz każdy ma chłopaka/dziewczynę i jest mu wierny. I tak jest nudno!". Hektor chyba zapomniał, że sam nalezy do tych grzeczniejszych, co są wierni swojej drugiej półówce.
Co się jednak okazuje? Klubowicze zgadzają się na większość pomysłów Hektora, i całkiem aktywnie biorą w nich udział. A co jest jeszcze dziwniejsze: gdy jakaś dziewczyna musi pocałować chłopaka (tylko nie swojego), to ona to robi, a jej chłopak praktycznie na to nie reaguje! Chyba Hektor powoli osiąga swój sukces, jakim jest demoralizacja młodych bywaterczyków.
piątek, 15 marca 2013
Eliza - kto do niej pasuje?
Część pierwsza. Niedawno udałem się do wróżki, która pomogła mi sprawdzić, jacy chłopacy najbardziej pasują do Elizy Loski. Pod uwagę wzieliśmy jej obecnego narzeczonego Sashę Siergiejow, byłych wielbicieli oraz Hektora, który niedawno wyznał, że jest zakochany w Elizie. Oto wyniki:
Jak widać Eliza trafiła na tego jedynego - Sasha jest dla niej idealną partią. Jak się niespodzianie okazało - Hektor również! Tak się skrywał, bał się do niej zagadać, a to proszę - miał olbrzymie szanse na to, że by im się ułożyło! Kolejne miejsce zajmuje Olaf - były Elizy. Ich związek chyba należał do w miarę udanych, ale jakoś niefortunnie się skończył. Oboje nie mają sobie tego za złe. Ich miłość była mocna. I wielbiciele Elizy, bracia White: Patrick i Lou. Kiepskie wyniki.
Zapomniałem o jeszcze jednej, ważnej osobie w Elizy życiu. Idę do wróżki, aby się dowiedzieć, jak pasuje Eliza do Alexa Mila - ojca Sophie i jej byłego chłopaka.
Całkiem dużo. Czyli jednak coś ich łączyło - przed wielkim kryzysem, jaki zniszczył ich związek, musiała istnieć prawdziwa miłość. Ale nie była wystarczająco silna, aby przetrwać trudne chwile.
Podsumowując możemy stwierdzić, że Eliza w końcu znalazła sobie idealnego chłopaka. Życzymy im wszystkiego najlepszego i długiej, gorącej miłości!
KOGO CHCESZ WIDZIEĆ W NASTĘPNYCH KALKULACJACH WRÓŻKI? PISZ W KOMENTARZACH (+ co najmniej 3 partnerów do obliczenia)
Małe miłostki?
Każdy wie, że Bywater to miasto miłości, zdrady, flirtu, sexu i ciąż. Ale przede wszystkim to miasto romansów! Romansuje tu każdy - nastolatkowie, dorośli, starcy i... małe dzieci!
Najsłynniejsi romansowicze to Draco Markiz, Bianka Picker i Blanka Da Caprio. Trójkącik? Nie zupełnie.
Draco zna Biankę praktycznie od urodzenia (czyli około 3 lata). Początkowo Mini Dokot, matka Bianki, nie pozwalała im się bawić, bo uważała Draco za "brudnego dzieciura z Lewej". Natomiast ojciec Draco - Oscar Markiz, robił wszystko, aby te dzieciaki się zaprzyjaźniły. Kto zwyciężył? Oscar! Bianka i Draco są najlepszymi przyjaciółmi, i krążą plotki, że Bianka nawet czuje do Draco coś więcej niż tylko przyjaźń. Może i by coś z tego rozkwitło, ale na horyzoncie pojawiła się Blanka Da Caprio - 3 letnia córeczka Klementyny Serro i jej nowego nażeczonego Jacoba Da Caprio. Przez 3 lata nikt nie słyszał o tym dziecku (ani o tym związku), dopóki Blanka nie poszła do przedszkola, gdzie poznała Draco, w którym zakochała się od pierwszego wejrzenia.
Małe dziewczynki są niesamowicie do siebie podobne - obie mają ciemne cery i czarne, gęste włosy, obie często noszą sukienki no i jak widać mają identyczny gust. Bianka, która jest przyzwyczajona do bycia w centrum uwagi i do tego, że zawsze dostaje co chce, jest zniesmaczona tą sytuacją. Twierdzi, że Blanka od niej 'zgapia' i że jest głupia. W dodatku Bianka jest szalenie zazdrosna o Draco, który je obie traktuje jako przyjaciółki.
Jak to starcie skończy się w przyszłości? Czy Draco wybierze Biankę, czy Blankę? A może w ogóle nie będzie miał ochoty na miłośc - wszak to dopiero mały chłopczyk, który chcę mieć partnera do zabawy.
Wesele na całe miasto
Czyje? Oczywiście, że Mini Dokot - czy istnieje w Bywater osoba która bardziej od Mini lub zwracać na siebie uwagę? Chyba nie!
Mini Dokot i Paul Picker byli ze sobą już dość długo - około trzech lat, kiedy to na świat przyszło ich pierwsze dziecko - Bianka. Zaręczyny odbyły się chyba dość wcześnie, ale ze ślubem Mini zwlekała, ponieważ: "Chcę, aby Bianka była dość duża na naszym ślubie, aby mogła być druhną w ślicznej sukieneczce" - powiedziała kiedyś. Jak się okazało - to małe marzenie Mini się spełniło, ponieważ Bianka była druhną, w dodatku najpiękniejszą (bo innych nie było). Małej księżniczce towarzyszył jej najlepszy przyjaciel - Draco Markiz, co wzbudziło dość duże kontrowersje - wychowywany w trudnej rodzinie dzieciak z Lewej, a obok niego jaśniejąca we własnym blasku Bianka rozpieszczana przez matkę. No cóż. Jak Mini do tego dopuściła - nie wiadomo. W każdym razie obaj dzieciaki świetnie się w roli druhów bawiły.
To, że ślub był planowany od dawna, nie znaczy, że przebiegł zgodnie z tymi planami. Data ślubu została wybrana przez Mini natychniast, pod wpływem emocji, wszystko było przygotowane na ostatnią chwilę (fakt, że wszytsko było idealne i dopięte na ostatni guzik może oznaczać tylko jedno - ślub musiał kosztować Mini fortunę). Rodzina i bliscy otrzymali w dniu ślubu szybkie zaproszenia, a pozostali goście (czyli całe miasto) przyszło na wesele po zobaczeniu ogłoszeń rozrzuconych po ulicach.
Skąd ten nagły pośpiech?
Krążą plotki, że Mini i Paul mieli kryzys. Mini nagle zachciało się być jadną z członkiń klubu KSK i postanowiła sobie poromansować. Gdy Paul wrócił do domu, Mini zerwała z nim zaręczyny i wygoniła z domu. Paul zabrał swoje rzeczy, wsiadł do mini Mini i odjechał. Mini zadzwoniła na policję (nie wiadomo po co) i zaczęła panikować policjantom, żeby złapali Paula, bo ukradł jej samochód. Tym czasem Paul miał śmiertelny wypadek. Gdy karetka przyjechała na miejsce, Paul już nie żył. W szpitalu zmartwychwstał.
Mini wpadła w rozpacz, otruła się tabletkami i na oczach córeczki również umarła. W szpitalu również dzięki interwencji lekarzy zmartwychwstała.
W wyniku wypadku Paul stracił nogę i trochę pamięć. Zapomniał ostatnie wydarzenia - czyli kłótnie z Mini, własną śmierć... Gdy Mini doszła do siebie, szybko zorganizowała wesele, plany romansów i zdrad zupełnie wyleciały jej z głowy. Widocznie postanowiła poślubić Paula, póki jeszcze jest na to czas.
Wesele było pierwszej klasy. Wszyscy świetnie się bawili, piękna panna młoda przetańczyła całą noc, pan młody niestety przesiedział wesele na wózku inwalidzkim, ale chyba również dobrze się bawił.
Mini zmieniła się. Zaczęła kochać swojego męża.
Kiedyś Mini marzyła o gromadce dzieci - czy jej marzenie się spełni, czy jej niepełnosprawny mąż da rade zapłodnic jeszcze jakieś dziecko? Podobno, Mini już od jakiegoś czasu jest w ciąży....
Mini Dokot i Paul Picker byli ze sobą już dość długo - około trzech lat, kiedy to na świat przyszło ich pierwsze dziecko - Bianka. Zaręczyny odbyły się chyba dość wcześnie, ale ze ślubem Mini zwlekała, ponieważ: "Chcę, aby Bianka była dość duża na naszym ślubie, aby mogła być druhną w ślicznej sukieneczce" - powiedziała kiedyś. Jak się okazało - to małe marzenie Mini się spełniło, ponieważ Bianka była druhną, w dodatku najpiękniejszą (bo innych nie było). Małej księżniczce towarzyszył jej najlepszy przyjaciel - Draco Markiz, co wzbudziło dość duże kontrowersje - wychowywany w trudnej rodzinie dzieciak z Lewej, a obok niego jaśniejąca we własnym blasku Bianka rozpieszczana przez matkę. No cóż. Jak Mini do tego dopuściła - nie wiadomo. W każdym razie obaj dzieciaki świetnie się w roli druhów bawiły.
To, że ślub był planowany od dawna, nie znaczy, że przebiegł zgodnie z tymi planami. Data ślubu została wybrana przez Mini natychniast, pod wpływem emocji, wszystko było przygotowane na ostatnią chwilę (fakt, że wszytsko było idealne i dopięte na ostatni guzik może oznaczać tylko jedno - ślub musiał kosztować Mini fortunę). Rodzina i bliscy otrzymali w dniu ślubu szybkie zaproszenia, a pozostali goście (czyli całe miasto) przyszło na wesele po zobaczeniu ogłoszeń rozrzuconych po ulicach.
Skąd ten nagły pośpiech?
Krążą plotki, że Mini i Paul mieli kryzys. Mini nagle zachciało się być jadną z członkiń klubu KSK i postanowiła sobie poromansować. Gdy Paul wrócił do domu, Mini zerwała z nim zaręczyny i wygoniła z domu. Paul zabrał swoje rzeczy, wsiadł do mini Mini i odjechał. Mini zadzwoniła na policję (nie wiadomo po co) i zaczęła panikować policjantom, żeby złapali Paula, bo ukradł jej samochód. Tym czasem Paul miał śmiertelny wypadek. Gdy karetka przyjechała na miejsce, Paul już nie żył. W szpitalu zmartwychwstał.
Mini wpadła w rozpacz, otruła się tabletkami i na oczach córeczki również umarła. W szpitalu również dzięki interwencji lekarzy zmartwychwstała.
W wyniku wypadku Paul stracił nogę i trochę pamięć. Zapomniał ostatnie wydarzenia - czyli kłótnie z Mini, własną śmierć... Gdy Mini doszła do siebie, szybko zorganizowała wesele, plany romansów i zdrad zupełnie wyleciały jej z głowy. Widocznie postanowiła poślubić Paula, póki jeszcze jest na to czas.
Wesele było pierwszej klasy. Wszyscy świetnie się bawili, piękna panna młoda przetańczyła całą noc, pan młody niestety przesiedział wesele na wózku inwalidzkim, ale chyba również dobrze się bawił.
Mini zmieniła się. Zaczęła kochać swojego męża.
Kiedyś Mini marzyła o gromadce dzieci - czy jej marzenie się spełni, czy jej niepełnosprawny mąż da rade zapłodnic jeszcze jakieś dziecko? Podobno, Mini już od jakiegoś czasu jest w ciąży....
niedziela, 27 stycznia 2013
Niebezpieczny pilot
Frodo ma juz ponad 30 lat, a zachowuje sie bardzo niedojrzale. Ostatnio zorganizowal wyjazd dla mlodziezy, zostawiajac ich praktycznie bez opieki...
GAZETA: Dzien dobry.
FRODO: Mozemy isc. Frodo nie ma on jest na wyspie (!?). Dzien dobry. Witam serdecznie. Ciszej.
G: Co pana sklonilo do zorganizowania wycieczki do Niemiec?
F: C? Pomyslalem, ze to moze byc okazja wyjazdu mlodziezy za granice. Ja to robie bardzo czesto, to moja praca,a oni nie maja tylu okazji.
G: Czy nie ma pan zadnych obaw, zostawiajac ich pod opieka 26-letniego Olafa Pickera?
F: Olaf jest policjantem, a ja tylko pilotem. O ma wieksze doswiadczenie z trudna mlodzieza. Ja jestem tylko pilotem, ja ich tylko przelatuje (ugina rece w lokciach i zaczyna ruszac biodrami do pszodu i tylu)
G: To po co zorganizowal pan obuz, skoro nie chce pan sie zajmowac obozowiczami?
F: Ja sie nim zajmuje. To niech pan to zmieni. Prosze pana. Niech przymknie pan na to oko. Ja tam na niby caly czas jestem. (podsunal mi koperte z bilatami pierwszej klasy). Sa z policjantem (je nutelle lyzka i ma czarne zeby). Niech pan sie ruszy. Szybko. On ma doswiadczenie. (cos mruczy pod nosem z czarnymi zebami i miesza nutelle w sloiku).
G: Zdaje pan sobie sprawe z odpowiedzialnosci?
F: Jestem gdzies uwalony nutella? Hm...O jest opiekunem, nie ja!
G: Podobno mial pan katastrofe lotnicza....
F: Ah... Prawda. Na szczescie nikomu nic sie nie stalo. Uratowalem dziecko. Jedno cale istnienie (przy czym pozostali pasazerowie zgineli na miejscu). Jedno cale istnienie (mowi rozmarzony).
G: Hm, dziekuje. Do widzenia.
F: Do widzenia.
Czy to jest czlowiek normalny? On jest niebezpieczny! Policja powinna juz dawno kogos takiego aresztowac, jak nie umiescic w Askabanie!
GAZETA: Dzien dobry.
FRODO: Mozemy isc. Frodo nie ma on jest na wyspie (!?). Dzien dobry. Witam serdecznie. Ciszej.
G: Co pana sklonilo do zorganizowania wycieczki do Niemiec?
F: C? Pomyslalem, ze to moze byc okazja wyjazdu mlodziezy za granice. Ja to robie bardzo czesto, to moja praca,a oni nie maja tylu okazji.
G: Czy nie ma pan zadnych obaw, zostawiajac ich pod opieka 26-letniego Olafa Pickera?
F: Olaf jest policjantem, a ja tylko pilotem. O ma wieksze doswiadczenie z trudna mlodzieza. Ja jestem tylko pilotem, ja ich tylko przelatuje (ugina rece w lokciach i zaczyna ruszac biodrami do pszodu i tylu)
G: To po co zorganizowal pan obuz, skoro nie chce pan sie zajmowac obozowiczami?
F: Ja sie nim zajmuje. To niech pan to zmieni. Prosze pana. Niech przymknie pan na to oko. Ja tam na niby caly czas jestem. (podsunal mi koperte z bilatami pierwszej klasy). Sa z policjantem (je nutelle lyzka i ma czarne zeby). Niech pan sie ruszy. Szybko. On ma doswiadczenie. (cos mruczy pod nosem z czarnymi zebami i miesza nutelle w sloiku).
G: Zdaje pan sobie sprawe z odpowiedzialnosci?
F: Jestem gdzies uwalony nutella? Hm...O jest opiekunem, nie ja!
G: Podobno mial pan katastrofe lotnicza....
F: Ah... Prawda. Na szczescie nikomu nic sie nie stalo. Uratowalem dziecko. Jedno cale istnienie (przy czym pozostali pasazerowie zgineli na miejscu). Jedno cale istnienie (mowi rozmarzony).
G: Hm, dziekuje. Do widzenia.
F: Do widzenia.
Czy to jest czlowiek normalny? On jest niebezpieczny! Policja powinna juz dawno kogos takiego aresztowac, jak nie umiescic w Askabanie!
sobota, 26 stycznia 2013
Sasha chory psychicznie?
Sasha - 26 letni pilot wojskowy ostatnio przezywal zalamanie nerwowe z powodu... kobiety!
GAZETA: Dzien dobry.
SASHA: (udaje redaktora) Dzien dobry. Hm... (Wlasnym glosem) Dzien dobry.
G: Jak pan sie czuje? Jak tam pana zyice?
S: W miare dobrze (trzesie sie).
HEKTOR MIL: I wlasnie to jest przyklad, dlaczego ja jestem lepszy (!?) od Ada, bo on nie potrafi zachowac kamiennej twarzy w czasie wywiadu!
G: (redaktor dzielnie ignorujac uwage, kontynuuje wywiad) Podobno mial pan zalamanie nerwowe...
S: (ziewa; beka) Eeeh.... To nie jest oboz po pierwsze tylko wyyyyy (??). Hy? Tak, mialem. Kazdemu sie zdarza. Krotkotrwala depresja. Fijo...
G: Jaki byl powod zalamanie?
S: (ziewa) Glupi zart. Ta dziewczyna... Co w jaki sposob? (ziewa) Ta dziewczyna okazala sie kims zupelnie innym niz za kogo ja uwazalem. Wkrecila mi, ze jest w ciazy. Chcialem popelnic samobojstwo i wyskoczyc przez okno. Nic potem nie powiedzialem, tylko nie skoczylem. To tak fajnie zabrzmialo. Ja nie moge....
G: Jak wygladal Twoj zwiazek z Melody, o ktorej opowiadasz?
S: (skrzypi krzeslo, na ktorym Sasha siedzi). Zle go wspominam. Nic. Po prostu raz sie spotkalismy, raz sie kochalismy, wszystko po razie. Wochenende.
G: Czy sa jakies dobre momenty, chwile z tego zwiazku?
S: (krzeslo skrzypi) Yhm... Dopoki nie zaczelismy gadac to bylo fajnie. Tylko jak ja ogladalem z daleka to mnie podniecala, tak to sie jej balem. Byla taka niezaspokojona, dzika... Jakies Rammstejny, czarne msze, nasze wspolne orgie....
G: A wiec ta sa pana mile wspomnienia ze zwiazku... A jak pan wspomina wasz wspolny koncert, zespolu Rammstein?
S: (skrzypi) Nigdy wiecej nie pojde na taki koncert. Tragedia. Wymyslila sobie jakas sciane smierci, ktora faktycznie potem byla. Jakis grubas mnie zgniotl. Beznadzieja. (charcha i polyka glosno gile).
G: Szukasz teraz jakiejs dziewczyny? Moze masz juz kogos na oku?
S: Nie. (szturcha redaktora i pokazuje skrawki papieru). Teraz wszyscy uwazaja mnie za chorego psychicznie ( w tym momencie, chyba dla zademonstrowania ze z nim wszystko w porzadku, kladzie miske na lampe, a potem bawi sie swiatlem). Moge zgasic? Bo mi po oczach daje. Nawet moj przjaciel boi sie ze mna spac. Jakbym przewodniczyl w czarnych mszach.
G: Zolnierz tracacy kontrole nad emocjami, to chyba nieporzadany przpadek w wojsku...
S: (wyglada przez okno) Nie. Zazwyczaj ci, co daja rade na wojnie, maja wtedy problemy w zyciu codziennym.
H: Cooo???
G: Zamierzasz rozpoaczac nowe zycie?
S: Ludzie, no bez przesady! Ja dalej bede swoje zycie kontynuowac. Bez przesady, zeby od razu nowe zaczynac.
G: Chialbys jakis mezczyzn, chlopakow przestrzec przed Melody?
S: Hm? Co? Ce ha. Nieee.... To, ze zle mi sie ulozylo, nie znaczy, ze innym ma sie tez nie udac.
G: Dziekuje za wywiad. Do widzenia.
S: A prosze bardzo.
Czy Sasha na pewno jest w pelni zdrowy psychicznie, jak stara sie udowodnic? W czasie wywiadu mialem wrazenie, ze nie jest z nim najlepiej, niektore momenty byly bardzo niepokojace. Czyzby Sasha az tak przezyl ozstanie z Melody, dziewczyna, za ktora szalal?
GAZETA: Dzien dobry.
SASHA: (udaje redaktora) Dzien dobry. Hm... (Wlasnym glosem) Dzien dobry.
G: Jak pan sie czuje? Jak tam pana zyice?
S: W miare dobrze (trzesie sie).
HEKTOR MIL: I wlasnie to jest przyklad, dlaczego ja jestem lepszy (!?) od Ada, bo on nie potrafi zachowac kamiennej twarzy w czasie wywiadu!
G: (redaktor dzielnie ignorujac uwage, kontynuuje wywiad) Podobno mial pan zalamanie nerwowe...
S: (ziewa; beka) Eeeh.... To nie jest oboz po pierwsze tylko wyyyyy (??). Hy? Tak, mialem. Kazdemu sie zdarza. Krotkotrwala depresja. Fijo...
G: Jaki byl powod zalamanie?
S: (ziewa) Glupi zart. Ta dziewczyna... Co w jaki sposob? (ziewa) Ta dziewczyna okazala sie kims zupelnie innym niz za kogo ja uwazalem. Wkrecila mi, ze jest w ciazy. Chcialem popelnic samobojstwo i wyskoczyc przez okno. Nic potem nie powiedzialem, tylko nie skoczylem. To tak fajnie zabrzmialo. Ja nie moge....
G: Jak wygladal Twoj zwiazek z Melody, o ktorej opowiadasz?
S: (skrzypi krzeslo, na ktorym Sasha siedzi). Zle go wspominam. Nic. Po prostu raz sie spotkalismy, raz sie kochalismy, wszystko po razie. Wochenende.
G: Czy sa jakies dobre momenty, chwile z tego zwiazku?
S: (krzeslo skrzypi) Yhm... Dopoki nie zaczelismy gadac to bylo fajnie. Tylko jak ja ogladalem z daleka to mnie podniecala, tak to sie jej balem. Byla taka niezaspokojona, dzika... Jakies Rammstejny, czarne msze, nasze wspolne orgie....
G: A wiec ta sa pana mile wspomnienia ze zwiazku... A jak pan wspomina wasz wspolny koncert, zespolu Rammstein?
S: (skrzypi) Nigdy wiecej nie pojde na taki koncert. Tragedia. Wymyslila sobie jakas sciane smierci, ktora faktycznie potem byla. Jakis grubas mnie zgniotl. Beznadzieja. (charcha i polyka glosno gile).
G: Szukasz teraz jakiejs dziewczyny? Moze masz juz kogos na oku?
S: Nie. (szturcha redaktora i pokazuje skrawki papieru). Teraz wszyscy uwazaja mnie za chorego psychicznie ( w tym momencie, chyba dla zademonstrowania ze z nim wszystko w porzadku, kladzie miske na lampe, a potem bawi sie swiatlem). Moge zgasic? Bo mi po oczach daje. Nawet moj przjaciel boi sie ze mna spac. Jakbym przewodniczyl w czarnych mszach.
G: Zolnierz tracacy kontrole nad emocjami, to chyba nieporzadany przpadek w wojsku...
S: (wyglada przez okno) Nie. Zazwyczaj ci, co daja rade na wojnie, maja wtedy problemy w zyciu codziennym.
H: Cooo???
G: Zamierzasz rozpoaczac nowe zycie?
S: Ludzie, no bez przesady! Ja dalej bede swoje zycie kontynuowac. Bez przesady, zeby od razu nowe zaczynac.
G: Chialbys jakis mezczyzn, chlopakow przestrzec przed Melody?
S: Hm? Co? Ce ha. Nieee.... To, ze zle mi sie ulozylo, nie znaczy, ze innym ma sie tez nie udac.
G: Dziekuje za wywiad. Do widzenia.
S: A prosze bardzo.
Czy Sasha na pewno jest w pelni zdrowy psychicznie, jak stara sie udowodnic? W czasie wywiadu mialem wrazenie, ze nie jest z nim najlepiej, niektore momenty byly bardzo niepokojace. Czyzby Sasha az tak przezyl ozstanie z Melody, dziewczyna, za ktora szalal?
Subskrybuj:
Posty (Atom)