Obóz Poza Bywater - to tam dzieje się teraz najwięcej. Kim są bohaterowie tych wszystkich akcji? Kim są założyciele i organizatorzy obozu? Dowiesz się tego w tym poście!
Założyciel:
Mini Dokot - tej pani (panny - jest mężatką, ale i taki każdy mówi jej panna) chyba nie trzeba nikomu przedstawiać. Piosenkarka, producentka niejadalnych płatków śniadaniowych, niegdyś skandalistka, teraz rozpieszczająca matka, słynna z organizowania takich właśnie przedsięwzięć. Zazwyczaj wybiera jak najdziksze tereny z dala cywilizacji, ponieważ lubi brodzić w butach za tysiąc żółtych przeskakiwać z kamienia na kamień, aby uniknąć kąpieli w błocie.Udaje, że pilnuje stanowczo obozowiczów, nie widząc jednak (póki ktoś nie naskarży) najnieobyczajniejszych afer wśród uczestników.
Opiekunowie:
Czynusia Serro - była sekretarka dyrektora w szkole Croca, obecnie bezrobotna, znana z wyzywających strojów, żaden mężczyzna nie potrafi się jej oprzeć - zaczynając od jej byłego męża i ojca dwójki dzieci Daniela Mousenda po obecnego kochana, również opiekuna na obozie, Iana Pickera. Twierdzi, że jest w 'luźnym' związku, a do obozu przyszła, by przeżyć swoje najdziksze fantazje z jednym z opiekunów. Obecnie realizuje się jako gwiazda amatorskich filmów p*rn*graficznych, ujętych kamerkami monitoringu na obozie.
Klementyna Serro - była nauczycielka szkoły Croca, znana z robienia w kółko sprawdzianu z działu "Ludzik w klatce", wdowa, matka Blanki Serro i Tosi Serro (do tej drugiej się nie przyznaje). Znana z wybuchowego charakteru, lubi przebywać z mężczyznami w jednym pokoju wmawiając im różne fakty z ich wspólnego życia, w wolnych chwilach niszczy obozowiczom dzień udając, że wpisuje im uwagi. Oprócz tego do jej hobby należy podstawianie się do chłopaków swojej córki (Tosi) i doprowadzanie ludzi o zawału poprzez pojawianie się niespodziewanie w różnych miejscach, lub otwieranie drzwi zamaszystym kopniakiem w środku nocy.
Oleg Siergiejow - zastępca komendanta policji Bywater, z pozoru poważny i racjonalny człowiek, od niedawna najlepszy adwokat, wśród kobiet Don Juan, ojciec sporego odsetku obozowiczów, rozwodek. Jako jedyny sprawia wrażenie, że na prawde pilnuje porządku w Obozie, znany z dawanie kar pięknym dziewczętom, głównie po to, aby one go błagały i komplementowały w celu umorzenia kary. Lubi, gdy ktoś łechta jego ego, dobrze się trzyma jak na 40-latka, przez co miękną kolana nie tylko opiekunkom, ale i obozowiczkom. Ma wiele za (jak również w) uszami.
Ian Picker - najkompetentniejszy opiekun, właściwą dla posiadaczy tego nazwiska inteligencją wykazuje się ogromną kreatywnością w wykonywaniu poleceń Mini Dokot robiąc je w taki sposób, że ostatecznie wykonał kawał zupełnie innej roboty niż ta, o którą ją proszono. W życiu kieruje się tym, co ma, czyli sercem i męskim przyrodzeniem, inne organy są u niego dla zasady, w rzeczywistości raczej nie używane. Lubiany wśród obozowiczów ze względu na to, że nie przeszkadza im w robieniu swoich spraw.
Uczestnicy:
1. Arthur Battery - ginekolog, niegdyś najprzystojniejszy brunet, właściciel zielonych jak smarki chorego na katar oczu, koszykasz Real Osiedle. Obecnie chodzi z Vanessą Forester, ale krążą plotki, że łączy go coś z Billy'm Pickerem (chociaż od ich soczystego pocałunku nie widać, aby pielęgnowali jakoś szczególnie to uczucie). Przyjaciel Davida Cookiego, uwielbia wystawiać swojego kolegę dla dziewczyny i zostawiać go, gdy on jest w potrzebie. Jego ulubioną piosenką jest "Rudy Rydz".
2. Coner Shia - dzieciak, fan(atyk) Alyson Forester i jej kształtów, twierdzi, że się z nią przespał, ale w rzeczywistości tylko się fapował przy zdjęciu jej piersi (które od niej dostał). Udaje twardziela i spryciarza, który ma na wszystkich haki, jednak panicznie boi się swojego ojca. Skuteczną metodą zwalczania Shii są słowa "Powiem Twojemu tacie": w mgnieniu oka złośliwy uśmiech znika z jego twarzy, a w jego miejsce pojawia się dziecinny strach i rozpacz. Mimo 16 lat, wciąż sika w nocy w majtki.
3. David Cookie - skończył tylko zawodówkę, ale za to umie gotować (do tej pory jeszcze nikt nie zmarł od jego potraw więc można stwierdzić, że jest całkiem niezłym kucharzem). Chyba najwyższy obozowicz, wysportowany blondyn, członek klubu Real Osiedle. Z pozoru romantyk, który zaliczył połowę obozu, w rzeczywistości wierny jednej dziewczynie, która niedawno dała mu kosza. W obozie dorabia jako kucharz, a prywatnie jest dumny ze swojego nazwiska.
4. Leonardo DaCaprio - syn prawicowej Rosaliny DaCaprio, umie ładnie rysować i nic poza tym. Nie przygotowany do życia, wychowywał się w cieniu matki, sprawia wrażenie upośledzonego. Zazwyczaj nie wie co się dookoła niego dzieje, gdy ktoś do niego zagada odpowiada agresywnie aby pokazać, że jest twardzielem i nikt mu nie podskoczy, a w rzeczywistości wygląda, jakby miał się zaraz rozpłakać. Chodzi z młodszą o 4 lata Paulą, krążą plotki, że będą mieli dziecko. Jego włosy są koloru skóry.
5. Charlie Hogan - jego obecność każdy wyczuwa z daleka, Charlie nie przepada za prysznicem, a mydło to dla niego wyraz obcy, którego znaczenia nie zna. Wyluzowany człowiek mający gdzieś co inni myślą, obrzydza czasami swoim stylem bycia, co nie przeszkadza mu w byciu zdobywcą serc dziewcząt i kobiet. Piłkasz BC Lewej, ojciec Chrisa i chłopak Kii Seven, którą zdobył podrywem na włosy pod pachami. Od kilku lat cierpi na uraz kręgosłupa.
6. Matt Kat - dealer narkotyków, lubiący robić sobie sweet focie na tle góry śniegu, podpisując je "po dostawie (k*kainy)" oraz wysyłać zieloną bibułę dla znajomych twierdząc, że to czysty towar (niektórzy uwierzyli i zaciągnęli się bibułaraną). Piłkarz BC Lewej, totalnie nieobyczajny człowiek, lubiący bawić się z dziećmi i wykorzystywać dziewczyny, które przyciąga do siebie jak magnes swoją męskością. Nie lubi, gdy ktoś przeszkadza mu śpiewać piosenki Adele.
7. Draco Markiz - syn Oscara Markiza. Mimo, że jest rudym mulatem ma niezłe powodzenie wśród rówieśniczek (4 lata). Niesamowicie dojrzały jak na swój wiek, dziecko mające trudne dzieciństwo, nie kochane przez rodziców. Jego jedynym przyjacielem jest tego chrzestny Hektor, który ubiera go w markowe ciuchy oraz od niedawna Donna Lauper, przyjaciółka Hektora, która ma smykałkę do dzieci. Jego autorytetem jest gwiazda BC Lewej i raper, Frankie Van.
8. Oscar Markiz - nieodpowiedzialny ojciec, kaleka (stracił nogę w Sylwesrta przez odpalanie petardy z butelki), posiadacz zielonych włosów i źródło psychicznego śmiechu słyszalnego z drugiego końca miasta. Odkąd jeździ na automatycznym wózku (sponsor: hoktor Mil), uważa się za uprzywilejowanego. Uwielbia nabijać się z innych, ostatnio jego ulubioną ofiarą stały się (drewniane) włosy Nikity Siergiejowa. Stoczył walkę z Difem, o czym napisał książkę cieszącą się ogromną popularnością: "Moja Walka z Difem" (dostępna równiez w wersji niemieckojęzycznej "Mein Kampf z Difem").Wie, że Chruszczow prawie rozpętał III wojnę światową.
9. Alex Mil - człowiek o dwóch twarzach: z jednej strony przykładny, kochający ojciec dwójki dzieci i chłopak Elizy Loski, z drugiej strony kumpel Billiego Pickera, potrafiący upić się do nieprzytomności, zjeść surowe jajko i rozmawiać z cegłą, a także potrafiący rzucić rodzinę dla jednej nocy spędzonej w nocnym klubie z tajemniczą Czerwoną.
10. Hektor Mil - przewodnik stada, organizoator większości zabaw, lubi mieć wszystko pod kontrolą, jego hobby to wtrącanie się w nieswoje sprawy i naśmiewanie się z cudzych problemów. Redaktor konkurencyjnej gazety GAZETY, głównie zajmuje się sprawami sercowymi innych, samemu nie potrafiąc poderwać dziewczyny, która mu się podoba. Przewrażliwiony na swoim punkcie, zna wszystkich tajemnice i ma na każdego haka. Nie chce dostać klapsa.
11. Moves Freddie - garbaty właściciel najdłuższego krzywego nosa w Obozie. Na swój wygląd a la Quasi Modo poderwał wiele dziewczyn, co sprawia, że nie cieszy się popularnoscią wśród przystojnych chłopaków (i nie tylko przystojnych). Obecnie jest w tajemniczym związku z cienką jak nanorurka córką zastępcy komendanta, przez co opanował do perfekcji korzystanie z okazji, kiedy ojciec nie patrzy. Nie przyznaje się do rodziny, wygląda na ciotę, ale ciągle się buntuje, ostatnio do każdego odpowiada z pretensją i urazem. Ostatnio trzyma się w cieniu,
12. Ali Nimbada - ortodoksyjny muzułmanin, zwolennik dżihadu, lubi załatwiać sprawy za jednym zamachem, ostatnio zapuścił sesowną brodę, w której można znaleźć resztki jego posiłków. Kiedyś nieziemsko przystojny, egzotyczny chłopak, teraz przerażający i nieprzewidywalny. W wolnych chwilach poszukuje dziewic, a także posiada tajną bazę gdzieś w lesie, gdzie sprowadza duże ilości nitrogliceryny.
13. Barack Nimbada - młodszy brat Aliego i Omara, ubiera się w najdroższe limitowane edycje niewyobrażalnie drogich marek typu słeg. Prawie nikt nie zna jego głosu, na zabawie karaoke śpiewał bezgłośnie nie otwierając buzi. Lubi dręczyć Shię, trzyma się z Pitem. Jego profilowe ma na Twarzbooku ponad 100 lajków, co jest wyjątkowym osiągnięciem jak na prywatne konto.
14. Omar Nimbada - najnormalniejszy z braci, niegdyś zapatrzony w swojego złotego Iphone'a, teraz zapatrzyony w swoją ZŁOTOwłosą dziewczynę, Sabinę. Ma najlepsze kontakty z braci z ojcem, co widać w jego rozrzutności na drogie gadżety i rozrywki. Uwielbia przekupować siostrę Sabiny, aby dała im spokój. Niedawno ujawnił swój talent, jęcząc jak stare prześcieradło w trakcie wspólnego karaoke.
15. Billy Picker - były członek nieistniejącego już (niewypału) zespołu 7-night, autor piosenek, których nikt nie chce słuchać. Do niedawna narkoman, obecnie alkoholik, dziennie spala 2 paczki marlboro, zawsze jest w niewłaściwym miejscu. Źródło wielu sporów wśród obozowiczów. Ostatnio ma problemy z utrzymaniem równowagi, twierdzi, że lekarz polecił mu kiwać się w przód i w tył w celu utrzymania prawidłowej postawy, oczywiście nikt mu nie wierzy. Swoją obecność zaznacza, przedstawiając się na powitanie swoim imieniem i nazwiskiem (nawet jeśli osoby te go znają).
16. Olaf Picker - policjant, pracoholik, narcyz, ale także wierny, romantyczny, "odpowiedzialny" i lojalny. Jest prostolinijny, nie potrafi kręcić i nie lubi zbyt skomplikowanych spraw, aby dobrze wykonał powierzone mu zadanie, musi mieć wszystko jak najprościej wyjaśnione, najlepiej jeszcze napisane na kartce. Po wykonaniu zadania zazwyczaj pisze raport (przyzwyczajenie z pracy) - w jego domu można znaleźć stos raportów z zakupów, sprzątania, gotowania, mycia się, drapania w głowę, mrugania a także innych wartych uwagi spraw. W końcu odważył się zagadać do Gabrysi, z którą tworzy zgraną parę. Udaje poważnego.
17. Jessie Platano - wysoki okularnik, informatyk podniecający się w trakcie pisania programów dla firmy, na której mu zależy. Przyjaciel Seta, z którym lubi grać w tenisa. Niezwykle rzeczowy człowiek, nieco chłodny w uczuciach ale czasem niepotrafiący utrzymać złości na wodzy. Człowiek o wysokiej kulturze osobistej i anielskiej cierpliwości (chyba że chodzi o pisanie programów). Podobno zgwałcił pediatrę.
18. Dmitrij Sierhgiejow - Dyma, odkąd rozstał się z Andym, nie ma przyjaciół. Poważny, spokojny, chłodny 20-latek, marzący o tym, by w przyszłości wyrywać ludziom serca. Przywiązuje dużą wagę do rodziny. Jeden z ulubionych obiektów kpin Oscara Markiza. Nie lubi rozmawiać o uczuciach (których najprawdopodobniej nie ma), ale peszy się w kontaktach z dziewczynami. Ostatnio stał się pyskaty i odważny, a oprócz tego wzbudza zainteresowanie coraz większego grona dziewczyn. Podobno zgwałcił pediatrę.
19. Nikita Siergiejow - właściciel największego (i najsmaczniejszego) karku(wki) w mieście, wyróżnia się drewnianą, prawie metrową fyzurą, która stanowi 2/3 jego zdjęcia profilowego na Twarzbooku. Zwolennik bicia się obiema (oboma) rękoma (rękami), bokser. Najgrzeczniejszy z Siergiejowów, udaje, że nikogo w obozie nie zna, nie lubi dziewczyn. Twierdzi, że jego kark chroni jego głowę przed urazami. Podobno nikt z nim nie wygrał w siławaniu się na rękę.
20. Sasha Siergiejow - żołnierz bez kszty honoru, pojęcia takie jak szlachetność i szacunek dla kobiet są mu zupełnie obce. Lubi zabawiać się z dziewczynami i upijać w trupa. Ostatnio zwykł obleśnie obściskiwać się w miejscach publicznych ze swoją (już byłą) dziewczyną Sarą Peterson. Przez ten związek stracił szacunek wielu osób, oraz przyjaciela (Olafa). Nie lubi, gdy dziewczyna wplata w piosenkę wyraz fuck, co było przyczyną jego zerwania z Sarą. Jest odpowiedzialny za próchnicę córki Alexa i Elizy. W chwilach zwątpienia lubi sobie porozmawiać z butelkami.
21. Pit Ski - przywódca gangu małolatów, nienawidzi Shii Coner, kiedyś chodził z Brigette teraz są chyba w luźnym związku. Lubi, gdy wszystko idzie po jego myśli, potrafi trzymać emocje na wodzy. Jego autorytetem jest Kevin Volume, jest najmłodszym członkiem gangu motorowców. Podobno jego groźny pies doberman (Luka) zabił muchę i uszło mu to na sucho. Jego ulubionym kolorem jest czarny. Kiedyś był fanem kosmitów.
22. Frankie Van - jeden z najniższych koszykarzy, reprezentant BC Lewej, raper i piosenkarz, autor emocjonalnych tekstów piosenek, które trafiają w serca odbiorców, podobno ma zamiar wydać płytę. Odkąd wygrał niezłą sumkę, zaczął ubierać się jak słeg, nigdzie nie rozstaje się ze swoją czapeczką z daszkiem, znany ze swoich dziwnych gestów i powiedzeń, w zdaniach stosuje nowy, własny znak interpunkcyjny (jo). Ma słabość do Foresterówek, w życiu kieruje się sercem, które zostało wielorotnie złamane. Ulubiony obiekt drwin Hektora, znany jako ciota.
23. Sebastian Van - brat Frankiego, należy do paczki gangu małolatów, jest nijaki i praktycznie wszysycy zapominają, że istnieje. Podobno kiedyś można było powiedzieć o nim coś ciekawego.
24. Lou White - szachista, aktor reklamowy (wybielająca pasta do zębów), nieobyczajny romantyk, kręcą go ciężarne kobiety. Ostatnio polubił śpiewać, jednak nie dorównuje w tym swojemu bratu, kłodzie Patrickowi. Nie chce się pogodzić z Setem, jest obrażony na wszystkich, nie lubi, gdy podoba się dziewczynom, najchętniej pozabijałby wszystkich blaskiem swoich śnieżnobiałych zębów. Udaje normalnego, często jednak mówi coś w niezrozumiałym języku (TY, ty ty ty!). Czuje się pokrzywdzony przez los, bo nie został dziecicem, za co obwinia swoją byłą, Elizę Loskę, bo los jest w jej rękach.
25. Set Zoey - naiwny romantyk, czołowy tenisista Bywater. Jego rodzice nie żyją, mieszka z babcią, która kupuje mu polówki z Lacoste i Tommy'ego Hilfigera hurtowo po standardowych cenach; nie radzi sobie w życiu bez dziewczyny, nawet nie potrafi równo koszuli zapiąć, ciągle jest czymś poplamiony, jest niezdarny i uczciwy. Wielokrotnie zawiódł się na ludziach, ale mimo to nie uczy się na błędach. Ma uczulenie na truskawki.
To koniec pierwszej części krótkich opisów obozowiczów. Następna część, opisująca dziewczyny z Obozu już wkrótce!
sobota, 3 maja 2014
Sędzia Mini Dokot-Pikerowska
Mniej więcej od początku maja, Mini Dokot otworzyła ponownie obóz zrzeszający młodzież (i dzieci) Bywater: Obóz Poza Bywater (nazwa obozu składa się z trzech rzeczowników: OBÓZ - bo jest to obóz, POZA - bo wszyscy pozowali do zdjęcia, BYWATER - bo większość osób mieszka na codzień w Bywater). Jest to w pełni zorganizowany obóz, 50 uczestnikami* zajmuje się piątka opiekunów,w tym jeden wykwalifikowany policjant-kasanowa, stanowcza nauczycielka uwielbiająca wpisywać uwagi, przystojny Picker, gorąca sekretarka i oczywiście, brodząca w obozowym błocie w Louboutinach Mini Dokot.
Rozmieszczenie obiektów i budynków w obozie jest przemyślane tak, aby obozowicze mogli komfortowo spędzać każdy dzień. Kompleks z 12 domkami posiada dwie łazienki (w tym jedna przeznaczona tylko dla opiekunów, a druga oddalona od domków o, bagatela, 500m), dużą kuchnię ze spiżarnią oraz wielką jadalnie, kort tenisowy oraz od niedawna salon. Należy także wspomnieć o samotnym koszu do koszykówki pośrodku bagnistego placu oraz małego centrum medycznego na wszelki wypadek, z którego (podobno i na szczęście) nie musiano jeszcze korzystać. Warto jeszcze wspomnieć o unikatowym obiekcie, którego obecności w obozie dla młodzieży, raczej nikt by się nie spodziewał. A jest to budynek z więziennymi celami.
"Obóz nie ma na celu jedynie zapewnienia dzieciakom zabawy i odpoczynku. Chcemy również nauczyć ich dyscypliny i karać za jej nie przestrzeganie, jesteśmy przekonani, że przygotuje to ich do życia w normalnym społeczeństwie i zmniejszy przestępczość w Bywater" - tłumaczy jedna z opiekunek, Klementyna Serro.
"Jestem tutaj od kwestii prawnych i dyscyplinarnych, kodeks karny nie jest mi obcy, stoję na straży prawa i jego przestrzegania w obozie, więc nic nie jest tutaj nielegalne, jeśli chodzi o metody opiekunów" - mówi zastępca komendanta w policji Bywater, który został wysłany jako opiekun i stróż prawa. "Poza tym wszyscy uczestnikowie podpisywali zgodę i regulamin, gdzie wszystkie procedury i zasady były zawarte, więc nic w obozie nie dzieje się bez wcześniejszego ustalenia" - dodaje.
Niedawno miała miejsce sytuacja, w której jedna z cel mogła spełnić swoją funkcję, a w obozie powołano, jak w średniowieczu, prowizoryczny sąd ludowy, w którym rolę sędziny odegrała Mini Dokot. Aby sprawiać wrażenie bardziej profesjonalnego, znaleźli się również adwokaci dla oskarżonj i oskarżonego. Cały proces trwał blisko dwie godziny, był bardzo burzliwy, a ostateczny wynik nie rozwiązał sprawy, co świadczy o kompetencjach sędziego.
Cała afera, przez którą to przedstawienie powstało, zaczęła się od histerycznego biegu Vanessy, która niczym człowiek pierwotny wybiegła z lasu wrzeszcząc w niebogłosy, rozczochrana, brudna i pobita. Dorwała swojego chłopaka, Arthura, który był w trakcie brodzenia w błocie pod koszem, i zaczęła mu rozpaczać w ramionach. Arthur w jednej chwili, z zaciętego błotnego gracza zmienił się w bojownika, i unosząc wysoko nogi jak bocian, przedostał się na suchą ziemię i ruszył w stronę domków. Nagle, jakby zderzył się z niewidzialną ścianą, zawrócił i ruszył z rozhisteryzowaną Vanessą do domków opiekunów. Na placu zaczął zbierać się tłum gapiów.
Tymczasem w swoim pokoju, kumpel słynnego, niechlujnego tenisisty Seta Zoeyego, Jessie Platano, odpoczywał zalany potem po ciężkim meczu (tenisowym) na swoim łóżku, w towarzystwie swojej siostry Jessiki, dziewczyny Seta Lolo i koksa z drewnianą fryzurą Nikity. Nagle do drzwi pokoju ktoś agresywnie zapukał. Jessie otworzył drzwi i ujrzał zdenerwowanych opiekunów, z Mini na czele, w tle zapłakaną i wyglądającą jak 7 nieszczęść Vanessę i rozgrzewającego sie do walki Arthura. Zdąrzył tylko pomyśleć "What the..." i został skuty w kajdanki i bez wyjaśnień przetransportowany do jednej z cel. Tłum gapiów na placu zaczął się powiększać.
Podczas gdy Jessie zaczął kisnąć w kiciu, Vanessa została otoczona opieką opiekunów i wsparciem przyjaciół i zaczęła opowiadać swoją historię. Okazało się, że po meczu tenisowym, jaki zagrała (i przegrała) z Jessim, została przez niego zaciągnięta do lasu, pobita i niemal zgwałcona. Zdążyła mu na szczęście uciec, aby zgubić trop tej bestii, biegała w kółko po lesie (co tłumaczy jej barbarzyński wygląd) aż w końcu znalazła się w bezpiecznych ramionach swojego stojącego po uda w bagnach Arthura.
W celi natomiast, Oleg Siergiejow, który pilnował niedoszłego gwałciciela usłyszał znacznie inną wersję: po piorunująco wygranym meczu z przyszłą panią pediatrą Vanessą, Jessi pozbierał piłki, zamknął kort i odniósł opiekunom (Olegowi) klucz do kortu, po czym udał sie na wietrzenie pach do pokoju. Oleg znał obie, niepasujące do siebie wersje i nagle zdał sobie sprawę, że coś tu śmierdzi.
Po jakieś godzinie w salonie zorganizowano sąd. Mini jako sędzia siedziała przy stole pośrodku sali, po jej prawej stronie siedział oskarżony z obrońcą (Olegiem) a na przeciwko ich pokrzywdzona z oskarżającą (Klementyna). Dookoła zgromadzili się widzowie, jedni byli zwolennikami Vanessy, inni wierzyli w niewinność Jessiego, a jeszcze inni wzięli ze sobą popcorn i okulary 3D.
Wśród zwolenników Jessiego znalazła się między innymi Alyson, która w ciągu całej rozprawy patrzyła się na Jessiego jak na obraz, co chwila wzdychając i stękając. Po stronie Vanessy była jej przyjaciółka Lola, ci jakiś czas szczerząc ostre zęby i sprawiając wrażenie, jakby chciała kogoś ugryść, natomiast Set, będący w trudnej sytuacji (z jednej strony jego najlepszy przyjaciel i była dziewczyna, z drugiej strony jego dziewczyna) nie zajął żanego stanowiska i usiadł mniej więcej na środku (zwracając się jednak nieco bardziej w stronę banana).
W trakcie rozprawy adwokaci o mało nie podskoczyli sobie do gardeł rzucając argumentami na prawo i lewo. Obrońca Jessiego, Oleg, specjalista do spraw prawnych, przeprowadził wcześniej małe śledztwo z Olafem Pickerem (młodym policjantem), które zapewniło mocne dowody na niewinność Jessiego (między innymi to, że w lesie nie było śladów walki, ale za to były koźlaki i prawdziwki). Natomiast oskarżycielka Jessiego, trzymająca (adama) sztabę z Vanessą wykrzykiwała abstrakcyjne dowody świadczące, że jednak do incydentu doszło, popierając swoje twierdzenia wyglądem Vanessy i jej niepokojącym stanem psychicznym.
Ostatecznie, sędzia Mini Dokot, nieco zawiedziona, że ta zażarta sprzeczka musi dobiec końca, postanowiła, że Jessie jest niewinny, a Vanessa chora psychicznie, w związku z czym żadne z nich nie dostało kary, Jessie wyszedł na wolność i dostał zakaz zbliżania się do pedobeara (Vanessy). Do (w pewnym sensie) zwycięstwa obrońcy Jessiego przyczyniła się głównie groźba skorzystania z wariografu, a także filmik z monitoringu, przemawiający pośrednio za niewinnościa Jessiego. Kwestia siniaków Vanessy pozostała nierozwiązana, krążą jednak domysły, że w lesie miała potyczkę z kamieniem.
O całej sprawie był głośno w obozie przez jakieś pół godziny, potem większość osób o wszystkim zapomniała. Jedynym namacalnym skutkiem całego zajścia był break-up Seta i Loli, który stwierdził, że "już drugi raz nie zostawię kumpla dla dziewczyny", co spotkało się z warczeniem i płaczem Loli.
Oleg Siergiejow zyskał miano wspaniałego adwokata, większość obozowiczów zapamiętała to nazwisko na wypadek, gdyby to oni znaleźli się w podobnej sytuacji co Jessi i potrzebowaliby pomocy prawnej, Klementynka pokazała swój talent w opisie działa sztuki jakim było poturbowane przez kamień ciało Vanessy i dostrzeganiu w nim ukrytych symboli, mających uniwersalne znaczenie w ludzkim życiu. Mini Dokot-Pikerowska stała się konkurencją dla Anny Marii-Wesołowskiej, a obozowicze nie mogą doczekać się kolejnego takiego seansu.
Na koniec, wszyscy żyli długo i szczęśliwie....
Rozmieszczenie obiektów i budynków w obozie jest przemyślane tak, aby obozowicze mogli komfortowo spędzać każdy dzień. Kompleks z 12 domkami posiada dwie łazienki (w tym jedna przeznaczona tylko dla opiekunów, a druga oddalona od domków o, bagatela, 500m), dużą kuchnię ze spiżarnią oraz wielką jadalnie, kort tenisowy oraz od niedawna salon. Należy także wspomnieć o samotnym koszu do koszykówki pośrodku bagnistego placu oraz małego centrum medycznego na wszelki wypadek, z którego (podobno i na szczęście) nie musiano jeszcze korzystać. Warto jeszcze wspomnieć o unikatowym obiekcie, którego obecności w obozie dla młodzieży, raczej nikt by się nie spodziewał. A jest to budynek z więziennymi celami.
"Obóz nie ma na celu jedynie zapewnienia dzieciakom zabawy i odpoczynku. Chcemy również nauczyć ich dyscypliny i karać za jej nie przestrzeganie, jesteśmy przekonani, że przygotuje to ich do życia w normalnym społeczeństwie i zmniejszy przestępczość w Bywater" - tłumaczy jedna z opiekunek, Klementyna Serro.
"Jestem tutaj od kwestii prawnych i dyscyplinarnych, kodeks karny nie jest mi obcy, stoję na straży prawa i jego przestrzegania w obozie, więc nic nie jest tutaj nielegalne, jeśli chodzi o metody opiekunów" - mówi zastępca komendanta w policji Bywater, który został wysłany jako opiekun i stróż prawa. "Poza tym wszyscy uczestnikowie podpisywali zgodę i regulamin, gdzie wszystkie procedury i zasady były zawarte, więc nic w obozie nie dzieje się bez wcześniejszego ustalenia" - dodaje.
Niedawno miała miejsce sytuacja, w której jedna z cel mogła spełnić swoją funkcję, a w obozie powołano, jak w średniowieczu, prowizoryczny sąd ludowy, w którym rolę sędziny odegrała Mini Dokot. Aby sprawiać wrażenie bardziej profesjonalnego, znaleźli się również adwokaci dla oskarżonj i oskarżonego. Cały proces trwał blisko dwie godziny, był bardzo burzliwy, a ostateczny wynik nie rozwiązał sprawy, co świadczy o kompetencjach sędziego.
Cała afera, przez którą to przedstawienie powstało, zaczęła się od histerycznego biegu Vanessy, która niczym człowiek pierwotny wybiegła z lasu wrzeszcząc w niebogłosy, rozczochrana, brudna i pobita. Dorwała swojego chłopaka, Arthura, który był w trakcie brodzenia w błocie pod koszem, i zaczęła mu rozpaczać w ramionach. Arthur w jednej chwili, z zaciętego błotnego gracza zmienił się w bojownika, i unosząc wysoko nogi jak bocian, przedostał się na suchą ziemię i ruszył w stronę domków. Nagle, jakby zderzył się z niewidzialną ścianą, zawrócił i ruszył z rozhisteryzowaną Vanessą do domków opiekunów. Na placu zaczął zbierać się tłum gapiów.
Tymczasem w swoim pokoju, kumpel słynnego, niechlujnego tenisisty Seta Zoeyego, Jessie Platano, odpoczywał zalany potem po ciężkim meczu (tenisowym) na swoim łóżku, w towarzystwie swojej siostry Jessiki, dziewczyny Seta Lolo i koksa z drewnianą fryzurą Nikity. Nagle do drzwi pokoju ktoś agresywnie zapukał. Jessie otworzył drzwi i ujrzał zdenerwowanych opiekunów, z Mini na czele, w tle zapłakaną i wyglądającą jak 7 nieszczęść Vanessę i rozgrzewającego sie do walki Arthura. Zdąrzył tylko pomyśleć "What the..." i został skuty w kajdanki i bez wyjaśnień przetransportowany do jednej z cel. Tłum gapiów na placu zaczął się powiększać.
Podczas gdy Jessie zaczął kisnąć w kiciu, Vanessa została otoczona opieką opiekunów i wsparciem przyjaciół i zaczęła opowiadać swoją historię. Okazało się, że po meczu tenisowym, jaki zagrała (i przegrała) z Jessim, została przez niego zaciągnięta do lasu, pobita i niemal zgwałcona. Zdążyła mu na szczęście uciec, aby zgubić trop tej bestii, biegała w kółko po lesie (co tłumaczy jej barbarzyński wygląd) aż w końcu znalazła się w bezpiecznych ramionach swojego stojącego po uda w bagnach Arthura.
W celi natomiast, Oleg Siergiejow, który pilnował niedoszłego gwałciciela usłyszał znacznie inną wersję: po piorunująco wygranym meczu z przyszłą panią pediatrą Vanessą, Jessi pozbierał piłki, zamknął kort i odniósł opiekunom (Olegowi) klucz do kortu, po czym udał sie na wietrzenie pach do pokoju. Oleg znał obie, niepasujące do siebie wersje i nagle zdał sobie sprawę, że coś tu śmierdzi.
Po jakieś godzinie w salonie zorganizowano sąd. Mini jako sędzia siedziała przy stole pośrodku sali, po jej prawej stronie siedział oskarżony z obrońcą (Olegiem) a na przeciwko ich pokrzywdzona z oskarżającą (Klementyna). Dookoła zgromadzili się widzowie, jedni byli zwolennikami Vanessy, inni wierzyli w niewinność Jessiego, a jeszcze inni wzięli ze sobą popcorn i okulary 3D.
Wśród zwolenników Jessiego znalazła się między innymi Alyson, która w ciągu całej rozprawy patrzyła się na Jessiego jak na obraz, co chwila wzdychając i stękając. Po stronie Vanessy była jej przyjaciółka Lola, ci jakiś czas szczerząc ostre zęby i sprawiając wrażenie, jakby chciała kogoś ugryść, natomiast Set, będący w trudnej sytuacji (z jednej strony jego najlepszy przyjaciel i była dziewczyna, z drugiej strony jego dziewczyna) nie zajął żanego stanowiska i usiadł mniej więcej na środku (zwracając się jednak nieco bardziej w stronę banana).
W trakcie rozprawy adwokaci o mało nie podskoczyli sobie do gardeł rzucając argumentami na prawo i lewo. Obrońca Jessiego, Oleg, specjalista do spraw prawnych, przeprowadził wcześniej małe śledztwo z Olafem Pickerem (młodym policjantem), które zapewniło mocne dowody na niewinność Jessiego (między innymi to, że w lesie nie było śladów walki, ale za to były koźlaki i prawdziwki). Natomiast oskarżycielka Jessiego, trzymająca (adama) sztabę z Vanessą wykrzykiwała abstrakcyjne dowody świadczące, że jednak do incydentu doszło, popierając swoje twierdzenia wyglądem Vanessy i jej niepokojącym stanem psychicznym.
Ostatecznie, sędzia Mini Dokot, nieco zawiedziona, że ta zażarta sprzeczka musi dobiec końca, postanowiła, że Jessie jest niewinny, a Vanessa chora psychicznie, w związku z czym żadne z nich nie dostało kary, Jessie wyszedł na wolność i dostał zakaz zbliżania się do pedobeara (Vanessy). Do (w pewnym sensie) zwycięstwa obrońcy Jessiego przyczyniła się głównie groźba skorzystania z wariografu, a także filmik z monitoringu, przemawiający pośrednio za niewinnościa Jessiego. Kwestia siniaków Vanessy pozostała nierozwiązana, krążą jednak domysły, że w lesie miała potyczkę z kamieniem.
O całej sprawie był głośno w obozie przez jakieś pół godziny, potem większość osób o wszystkim zapomniała. Jedynym namacalnym skutkiem całego zajścia był break-up Seta i Loli, który stwierdził, że "już drugi raz nie zostawię kumpla dla dziewczyny", co spotkało się z warczeniem i płaczem Loli.
Oleg Siergiejow zyskał miano wspaniałego adwokata, większość obozowiczów zapamiętała to nazwisko na wypadek, gdyby to oni znaleźli się w podobnej sytuacji co Jessi i potrzebowaliby pomocy prawnej, Klementynka pokazała swój talent w opisie działa sztuki jakim było poturbowane przez kamień ciało Vanessy i dostrzeganiu w nim ukrytych symboli, mających uniwersalne znaczenie w ludzkim życiu. Mini Dokot-Pikerowska stała się konkurencją dla Anny Marii-Wesołowskiej, a obozowicze nie mogą doczekać się kolejnego takiego seansu.
Na koniec, wszyscy żyli długo i szczęśliwie....
czwartek, 9 stycznia 2014
Niebezbieczny wyjazd do Niemiec + Zaproszenie
GAZETA: Dzień dobry.
HEKTOR MIL: Hej!
G: Skąd ten pomysł, żeby wywozić znajomych na obczyznę aż do Niemiec? Co tam jest takiego ciekawego, że przyciąga was praktycznie co roku?
H: Po prostu można oderwać się od codzienności. A do Nimiec dlatego, bo nam się tam spodobało jeszcze z czasów Obozu Mini.
G: A więc brakuje ci pomysłów (pieniędzy...) na ciekawsze wyprawy? W każdym razie tym razem wybraliście się tam zupełnie sami. Ale żeby nikt się was nie czepnął, wynajęliście opiekuna, pana sierżanta Olega Siergiejowa.
H: Lubimy tam jeździć. Poza tym, to nie twoja sprawa. Chcemy tam jeździć, i tyle. Mamy trzech opiekunów i większość z nas jest już pełnoletnia, więc nie potrzebujemy tysiąca opiekunów.
G: Podobno jeden z... obozowiczów? członków? Jeden z was podobno stracił nogę. Gdy to się stało, żaden z opiekunów czy też tych 'pełnoletnich' nawet nie zareagował (sierżant Siergiejow pewnie w dalszym ciągu o tym nie wie).Na kogo spłynie odpowiedzialność za ten tragiczny wypadek?
H: Tragiczny? Pan jest normalny? Opiekunowie byli odpowiedzialni za niepełnoletnich, a on jest pełnoletni, więc sam za siebie odpowiada. I mogę cie zapewnić, że wszyscy wiedzą o wypadku, bo nie jest on tajemnicą.
G: Masz rację, w Bywater jest o tym bardzo głośno, rodzice są zmartwieni i chcą, aby ich dzieci jak najszybciej wróciły do domu. W dodatku mają wątpliwości co do tego, w jaki sposób przejechaliście taką ogromną odległość. Większość z was ma prawo jazdy zaledwie od paru miesięcy i już zabiera pasażerów na taką drogę...
H: Kto niby? Wszyscy prowadzący mają prawo jazdy od conajmniej 2 lat. I jedziemy tylko przez Europę, resztę drogi pokonujemy statkiem. I rodzice swoich dzieci nie mają się co martwić. Dzieci wrócą do domu całe i zdrowe.
G: Podobno na waszym 'pokładzie' jest prostytutka. Gdy rodzice niektórych dzieci się o tym dowiedzieli wpadli w panikę i zaczęli się obawiać, że ich dzieci się zdemoralizują. Jak pan się z tego wytłumaczy? (w tle słychać Harrego Pottera rozmawiającego w mowie węży).
H: Nie mam informacji na temat prostytucji. Statek jest prywatny, więc nikt nieproszony u nie wejdzie.
G: Mówiąc na pokładzie, miałem na myśli, że z wami, w waszej grupie, obozie, czy czym wy tam jesteście. (w tyle słychać otwierającą się Komnatę Tajemnic).
H: Nie wydaje mi się aby którakolwiek z porządnych Bywaterek była prostytutką. To obraźliwe wobec tych młodych dziewcząt i kobiet.
G: A Sarhę Peterson pan kojarzy? Jak na wścibskiego dziennikarza to niewiele pan jak widać wie o ludziach. Sarah nie jest tym za kogo się podaje (już pewnie pana brat prędzej by to wyniuchał). Jest w dodatku o wiele starsza niż wygląda. Tak na prawdę nie przyjechała tu na żadne studia (nie zauważył pan, że nigdy jej nie ma na wykładach?), tylko żeby rozwijać swoją karierę. Czy pan sądzi, że ona chciała DORABIAĆ w Sezamkowej? To miała być jej stała praca, wręcz miejsce, gdzie mogłaby się 'realizować'. I w dodatku jest uzależniona od... (w tle słychać kroki w tunelu i obślizgłe pełzanie bazyliszka)... Sam Wiesz Czego. A jeśli kogoś molestowała, albo zgwałciła?
H: Znam ją, kręciła z Alexem. Raczej nie jest niebezpieczna. Wątpię, aby kogokolwiek zdemoralizowała lub zgwałciła czy molestowała. Mógłby pan zamknąć tę komnatę? Strasznie głośno z niej. Biegają czy co?
G: Ponoć oferowała panu 'nocne spotkania w łóżku'. Pan sądził, że to niespełniona tancerka? Ha ha... Ma pan rację, ona groźna nie jest. Gorzej z narkomanem i kryminalistą Mattem. Co on w ogóle z wami robi? Przecież jest znany jako niezależny samotnik, a tutaj podróżuje z bandą dzieciaków. Ktoś go zmusił, czy miał w tym jakiś interes? Może dziewczyna? Ucieczka przed prawem (słychać skrzecączy krzyk Sam Wiesz Kogo: "AWADA KEDAWRA" i wrzask Hermiony. Po chwili słychać krzyk Harrego: "EKSPERIALMUS!" i Rona "Koń na de pięć"). Przykro mi, nie mogę tego zamknąć, nie potrafię mówić w ich języku (Słychać nastrojowy głos Malfoja "Wingardium Lewiosa").
H: Matt jest z nami dobrowolnie, a Sarah nic nikomu nie proponowała.
G: W takim razie rozwiał pan moje wątpliwości. Mam nadzieję, że wyjazd należał do udanych. Życzę miłej podróży. Do widzenia.
H: Dziękujemy i do usłyszenia. Srodowego.
Niezbyt odpowiedzialny Hektor Mil zechciał udzielić GAZECIE wywiadu w nowym klubie Bywater, Hogwart. Jak widać, Hektor nie do końca zdaje sobie sprawę z konsekwencji, jakie mógł przynieść wyjazd. Opiekun - sierżant Oleg Siejgiejow, pojechał tam tylko, aby ludzie nie gadali. To rodzina Hektora, więc zapewne przymykał oczy na wiele spraw. A zapewne na wyjeździe miało miejsce wiele nieprzyzwoitych rzeczy. I zagrażających życiu - Hektor pozwolił, aby jego najlepszy przyjaciel stracił nogę. NAJLEPSZY PRZYJACIEL. Nogę. A pomyśleć tylko, co by się stało gdyby to był jakiś niewygodny dla Hektora członek klubu...
Przy okazji:
HEKTOR MIL: Hej!
G: Skąd ten pomysł, żeby wywozić znajomych na obczyznę aż do Niemiec? Co tam jest takiego ciekawego, że przyciąga was praktycznie co roku?
H: Po prostu można oderwać się od codzienności. A do Nimiec dlatego, bo nam się tam spodobało jeszcze z czasów Obozu Mini.
G: A więc brakuje ci pomysłów (pieniędzy...) na ciekawsze wyprawy? W każdym razie tym razem wybraliście się tam zupełnie sami. Ale żeby nikt się was nie czepnął, wynajęliście opiekuna, pana sierżanta Olega Siergiejowa.
H: Lubimy tam jeździć. Poza tym, to nie twoja sprawa. Chcemy tam jeździć, i tyle. Mamy trzech opiekunów i większość z nas jest już pełnoletnia, więc nie potrzebujemy tysiąca opiekunów.
G: Podobno jeden z... obozowiczów? członków? Jeden z was podobno stracił nogę. Gdy to się stało, żaden z opiekunów czy też tych 'pełnoletnich' nawet nie zareagował (sierżant Siergiejow pewnie w dalszym ciągu o tym nie wie).Na kogo spłynie odpowiedzialność za ten tragiczny wypadek?
H: Tragiczny? Pan jest normalny? Opiekunowie byli odpowiedzialni za niepełnoletnich, a on jest pełnoletni, więc sam za siebie odpowiada. I mogę cie zapewnić, że wszyscy wiedzą o wypadku, bo nie jest on tajemnicą.
G: Masz rację, w Bywater jest o tym bardzo głośno, rodzice są zmartwieni i chcą, aby ich dzieci jak najszybciej wróciły do domu. W dodatku mają wątpliwości co do tego, w jaki sposób przejechaliście taką ogromną odległość. Większość z was ma prawo jazdy zaledwie od paru miesięcy i już zabiera pasażerów na taką drogę...
H: Kto niby? Wszyscy prowadzący mają prawo jazdy od conajmniej 2 lat. I jedziemy tylko przez Europę, resztę drogi pokonujemy statkiem. I rodzice swoich dzieci nie mają się co martwić. Dzieci wrócą do domu całe i zdrowe.
G: Podobno na waszym 'pokładzie' jest prostytutka. Gdy rodzice niektórych dzieci się o tym dowiedzieli wpadli w panikę i zaczęli się obawiać, że ich dzieci się zdemoralizują. Jak pan się z tego wytłumaczy? (w tle słychać Harrego Pottera rozmawiającego w mowie węży).
H: Nie mam informacji na temat prostytucji. Statek jest prywatny, więc nikt nieproszony u nie wejdzie.
G: Mówiąc na pokładzie, miałem na myśli, że z wami, w waszej grupie, obozie, czy czym wy tam jesteście. (w tyle słychać otwierającą się Komnatę Tajemnic).
H: Nie wydaje mi się aby którakolwiek z porządnych Bywaterek była prostytutką. To obraźliwe wobec tych młodych dziewcząt i kobiet.
G: A Sarhę Peterson pan kojarzy? Jak na wścibskiego dziennikarza to niewiele pan jak widać wie o ludziach. Sarah nie jest tym za kogo się podaje (już pewnie pana brat prędzej by to wyniuchał). Jest w dodatku o wiele starsza niż wygląda. Tak na prawdę nie przyjechała tu na żadne studia (nie zauważył pan, że nigdy jej nie ma na wykładach?), tylko żeby rozwijać swoją karierę. Czy pan sądzi, że ona chciała DORABIAĆ w Sezamkowej? To miała być jej stała praca, wręcz miejsce, gdzie mogłaby się 'realizować'. I w dodatku jest uzależniona od... (w tle słychać kroki w tunelu i obślizgłe pełzanie bazyliszka)... Sam Wiesz Czego. A jeśli kogoś molestowała, albo zgwałciła?
H: Znam ją, kręciła z Alexem. Raczej nie jest niebezpieczna. Wątpię, aby kogokolwiek zdemoralizowała lub zgwałciła czy molestowała. Mógłby pan zamknąć tę komnatę? Strasznie głośno z niej. Biegają czy co?
G: Ponoć oferowała panu 'nocne spotkania w łóżku'. Pan sądził, że to niespełniona tancerka? Ha ha... Ma pan rację, ona groźna nie jest. Gorzej z narkomanem i kryminalistą Mattem. Co on w ogóle z wami robi? Przecież jest znany jako niezależny samotnik, a tutaj podróżuje z bandą dzieciaków. Ktoś go zmusił, czy miał w tym jakiś interes? Może dziewczyna? Ucieczka przed prawem (słychać skrzecączy krzyk Sam Wiesz Kogo: "AWADA KEDAWRA" i wrzask Hermiony. Po chwili słychać krzyk Harrego: "EKSPERIALMUS!" i Rona "Koń na de pięć"). Przykro mi, nie mogę tego zamknąć, nie potrafię mówić w ich języku (Słychać nastrojowy głos Malfoja "Wingardium Lewiosa").
H: Matt jest z nami dobrowolnie, a Sarah nic nikomu nie proponowała.
G: W takim razie rozwiał pan moje wątpliwości. Mam nadzieję, że wyjazd należał do udanych. Życzę miłej podróży. Do widzenia.
H: Dziękujemy i do usłyszenia. Srodowego.
Niezbyt odpowiedzialny Hektor Mil zechciał udzielić GAZECIE wywiadu w nowym klubie Bywater, Hogwart. Jak widać, Hektor nie do końca zdaje sobie sprawę z konsekwencji, jakie mógł przynieść wyjazd. Opiekun - sierżant Oleg Siejgiejow, pojechał tam tylko, aby ludzie nie gadali. To rodzina Hektora, więc zapewne przymykał oczy na wiele spraw. A zapewne na wyjeździe miało miejsce wiele nieprzyzwoitych rzeczy. I zagrażających życiu - Hektor pozwolił, aby jego najlepszy przyjaciel stracił nogę. NAJLEPSZY PRZYJACIEL. Nogę. A pomyśleć tylko, co by się stało gdyby to był jakiś niewygodny dla Hektora członek klubu...
Przy okazji:
Zapraszamy wszystkich mieszkańców Bywater na oficjalne otwarcie klubu Hogwart na Przedmieściu. Wstęp wolny, tylko dla osób pełnoletnich, lub młodszych (od 15 lat) z opiekunem. Zachęcamy do przebrania się za czarodziejów, czarownice, trole, duchy bądź inne postaci ze słynnej sagi o Herrym Potterze! Na pewno będziecie się świetnie bawić do białego rana!
Uwaga!
ZAKAZ WSTĘPU MUGOLOM!
sobota, 3 sierpnia 2013
Tajemnicza policjantka
Postać Gynusi Nigdy zawsze skrywała wiele tajemnic. Jest ona barwną osobą, w przenośni i dosłownie, gdyż Gynusia znana jest ze swojego ekstrawaganckiego stylu: szaleńczo kolorowych ubrań i włosów, dziwnych fryzur, intensywnego makijażu i zamiłowania do pikseli. Na pierwszy rzut oka Gynusia wydaje się wesołą, pełną życia osobą, która uwielbia spędzać czas z innymi ludźmi. W rzeczywistości jest zupełnie inaczej! Gynusia skrywa przed światem swoje prawdziwe oblicze, ukrywając się pod pstrokatymi strojami i mocnym makijażem, na ogół jest spokojna, ale bardzo łatwo popada w hiserię, agresję lub niepohamowaną radość. W dodadku jej imię, to tylko pseudonim. Gynusia uważa kobiety za gorsze od mężczyzn, ale za to siebie uważa za inną - tą lepszą. Świetnie odnajduje się w pracy policjantki - być może dlatego, że jest jedyną kobietą na posterunku. Jaka Gynusia jest na prawdę? Bardzo ciężko odpowiedzieć na to pytanie, zwłaszcza, że Gynusia niechętnie opowiada o sobie. Na szczęście dla GAZETY zrobiła mały wyjątek...
GAZETA: Dzień dobry.
GYNUSIA NIGDY: Gynusia? Nie udzielam wywiadu gazetom. Nie. Odmawiam odpowiedzi na pytanie. Bardzo. Hy... Dobra, od początku, udziele ci tego wywiadu, palancie.
G: Dzień dobry.
GN: Dzień dobry.
G: Do tej pory była pani jedyną policjantką na posterunku. Wkrótce ma to się zmienć. Cieszy się pani, że będzie więcej kobiet wśród stróżów prawa?
GN: Nie wiem. Kobiety są często zbyt delikatne, ja jestem troszeczke innym typem, bo ja byłam wychowywana z samymi braćmi i samymi facetami, i po prostu zawsze byłam mało... mniej... mmmm... więcej wytrzymuję niż normalna kobieta. Kobiety często żądają dużych zapłat, urlopów macierzyńskich, i te różne... kombinują...
G: Nie planuje pani rodziny?
GN: A co pana to interesuje?
G: Pytam się tak każdego...
GN: Po 40 albo 50, jak będę miała menopauzę. Wtedy będę tylko adoptować dzieci. Nie mam zamiaru rodzić! Jestem wysterylizowana. Ale nie jestem dziwicą.
G: Czuje się pani dobrze w towarzystwie samych mężczyzn?
GN: Bardzo.
G: Ma pani z nimi jakieś fantazje?
GN: Nie-e.
G: Flirtuje pani w pracy? Zdarza się pani wykorzystywać swoje kobiece wdzięki (na to słowo Gynusia schowała głowę w ramiona i wyglądało, jakby nie miała szyi, i zaczęła się histerycznie, gardłowo śmiać, zagłuszając reportera) do manipulowania współpracowników?
GN: Hyhyhyhyhy wdzięki! Hyhyhy....
G: Co się pani stało?
GN: Nie można się zaśmiać?
G: Odpowie pani na pytanie?
GN: Nie wiem. Ich musiałby się pan czy ja ich swoimi jakimiś wdziękami hipnotyzuję, czy co, ja w każdym bądź razie jestem w tej pracy twardą ręką (!?), nie ma żadnego cackania, macania, podrywów i tym podobnych, bo chodzę w MUNDURZE!Jestem policjantką, a nie...
G: Lubi pani swoją pracę?
GN: Bardzo.
G: Czuję sie pani do niej powołana, czy ma pani jakieś inne powody, dla których znalazła się pani w tym zawodzie?
GN: A, yh, uwielbiam tą pracę, jestem do niej powołana, tylko szkoda, że nie ma patroli ścigaczami. To moja, po prostu miłość. Ścigacze. Uwielbiam ścigacze.
G: Jest pani zajęta?
GN: Nie.
G: Poszukuje pani kogoś, czy dobrze się pani czuje jako singielka?
GN: Na razie dobrzę się czuję jako singielka, mówię, nie mam czasu na rodzinę i te sprawy. Mam wymagającą pracę.
G: A co z pani rzekomym mężem/kochankiem/chłopakiem, tak zwanym Dementorem?
GN: Nigdy nie powiedziałam, że to jest mój kochanek, bo to jest mój brat.
SŁUCHACZE W TLE: Y ha ha ha ha!!!
G: Ma pani jeszcze jakieś rodzeństwo?
GN: Mam, braci samych.
G: Pamięta pani ich imiona?
GN: Tak, ale to nie jest powód, żeby je zdradzać, jedyną osobą, która przebywa czasami w Bywater jest Dementor.
G: A gdzie pani pozostała rodzina zamieszkuje?
GN: W Serbii.
G: Dlaczego w Serbii?
GN: (z wyraźną furią) Bo się tam urodziłam!Sre. Ja zawsze byłam Serbką. (wygląda, jakby miała wybuchnąć ze złości) OD ZAWSZE!! Od urodzenia.
G: A skąd takie imiona, Gynusia, Dementor?
GN: To są psełdonimy (Gynusia wyraźnie powiedziała to przez Ł, a nie U)
G: Dlaczego nie używa pani swojego prawdziwego imienia?
GN: Bo jestem Gynusia Nigdy. A co ja mam na to odpowiedzieć?
JEDEN ZE SŁUCHACZY: Zaraz się zesram.
GN: To idź pan do kibla.
G: Do widzenia.
GN: Daj mi laptopa.
GAZETA: Dzień dobry.
GYNUSIA NIGDY: Gynusia? Nie udzielam wywiadu gazetom. Nie. Odmawiam odpowiedzi na pytanie. Bardzo. Hy... Dobra, od początku, udziele ci tego wywiadu, palancie.
G: Dzień dobry.
GN: Dzień dobry.
G: Do tej pory była pani jedyną policjantką na posterunku. Wkrótce ma to się zmienć. Cieszy się pani, że będzie więcej kobiet wśród stróżów prawa?
GN: Nie wiem. Kobiety są często zbyt delikatne, ja jestem troszeczke innym typem, bo ja byłam wychowywana z samymi braćmi i samymi facetami, i po prostu zawsze byłam mało... mniej... mmmm... więcej wytrzymuję niż normalna kobieta. Kobiety często żądają dużych zapłat, urlopów macierzyńskich, i te różne... kombinują...
G: Nie planuje pani rodziny?
GN: A co pana to interesuje?
G: Pytam się tak każdego...
GN: Po 40 albo 50, jak będę miała menopauzę. Wtedy będę tylko adoptować dzieci. Nie mam zamiaru rodzić! Jestem wysterylizowana. Ale nie jestem dziwicą.
G: Czuje się pani dobrze w towarzystwie samych mężczyzn?
GN: Bardzo.
G: Ma pani z nimi jakieś fantazje?
GN: Nie-e.
G: Flirtuje pani w pracy? Zdarza się pani wykorzystywać swoje kobiece wdzięki (na to słowo Gynusia schowała głowę w ramiona i wyglądało, jakby nie miała szyi, i zaczęła się histerycznie, gardłowo śmiać, zagłuszając reportera) do manipulowania współpracowników?
GN: Hyhyhyhyhy wdzięki! Hyhyhy....
G: Co się pani stało?
GN: Nie można się zaśmiać?
G: Odpowie pani na pytanie?
GN: Nie wiem. Ich musiałby się pan czy ja ich swoimi jakimiś wdziękami hipnotyzuję, czy co, ja w każdym bądź razie jestem w tej pracy twardą ręką (!?), nie ma żadnego cackania, macania, podrywów i tym podobnych, bo chodzę w MUNDURZE!Jestem policjantką, a nie...
G: Lubi pani swoją pracę?
GN: Bardzo.
G: Czuję sie pani do niej powołana, czy ma pani jakieś inne powody, dla których znalazła się pani w tym zawodzie?
GN: A, yh, uwielbiam tą pracę, jestem do niej powołana, tylko szkoda, że nie ma patroli ścigaczami. To moja, po prostu miłość. Ścigacze. Uwielbiam ścigacze.
G: Jest pani zajęta?
GN: Nie.
G: Poszukuje pani kogoś, czy dobrze się pani czuje jako singielka?
GN: Na razie dobrzę się czuję jako singielka, mówię, nie mam czasu na rodzinę i te sprawy. Mam wymagającą pracę.
G: A co z pani rzekomym mężem/kochankiem/chłopakiem, tak zwanym Dementorem?
GN: Nigdy nie powiedziałam, że to jest mój kochanek, bo to jest mój brat.
SŁUCHACZE W TLE: Y ha ha ha ha!!!
G: Ma pani jeszcze jakieś rodzeństwo?
GN: Mam, braci samych.
G: Pamięta pani ich imiona?
GN: Tak, ale to nie jest powód, żeby je zdradzać, jedyną osobą, która przebywa czasami w Bywater jest Dementor.
G: A gdzie pani pozostała rodzina zamieszkuje?
GN: W Serbii.
G: Dlaczego w Serbii?
GN: (z wyraźną furią) Bo się tam urodziłam!Sre. Ja zawsze byłam Serbką. (wygląda, jakby miała wybuchnąć ze złości) OD ZAWSZE!! Od urodzenia.
G: A skąd takie imiona, Gynusia, Dementor?
GN: To są psełdonimy (Gynusia wyraźnie powiedziała to przez Ł, a nie U)
G: Dlaczego nie używa pani swojego prawdziwego imienia?
GN: Bo jestem Gynusia Nigdy. A co ja mam na to odpowiedzieć?
JEDEN ZE SŁUCHACZY: Zaraz się zesram.
GN: To idź pan do kibla.
G: Do widzenia.
GN: Daj mi laptopa.
sobota, 20 kwietnia 2013
Nudny i agresywny szachista
Lou White, brat słynnego i lubianego Patricka White, dziedzica białych, jest zazdrosny o swojego brata. W wywiadzie jednak stara się temu zaprzeczyć...
GAZETA: Dzień dobry.
LOU WHITE: Dzień dobry. W domu. A gdzie miałem być?
G: Podobno jest pan ostatnio w depresji.
L: Ym. Nie jestem wcale w depresji. Po prostu mam TE dni, co miesiąc się zdarza, raz jest gorzej a raz lepiej. Bez przesady, nie mam zamiaru się z tego powodu ciąć ani płakać...
G: Podobno jest pan smutny, bo nie jest pan dziedzicem...
L: Prawdę mówiąc, nie chciałbym być. Co prawda fajnie byłoby założyć jakąś drugoplanową ligę, ale na dziedzica to ja się nie nadaję.
G: A z kim chciałby pan założyć tą ligę?
L: Nie wiem. Mówię, że bym mógł, a nie że chcę. No mówię że nie wiem! (patrzy się groźnie na redaktora i czyta poprzedni numer GAZETY).
G: Denerwuje pana wybór Patricka Elizabeth na dziedziczkę?
L: A ja mam pytanie: co ma oznaczać 'a więc'?
G: Słucham? Zadałem panu pytanie, czy denerwuje...
L: (agresywnie przerwya) Słyszałem! Tak, nie podoba mi się jego wybór. Patrick to robi po części, aby pokazać wszystkim jaką to on już ma władzę, że może mieć każdą dziewczynę...
G: A jak się pan o tym dowiedział?
L: Dzisiaj jest normalnie zimno (przykrywa się kocykiem)... W ogóle, skąd pan o tym wie? To jest tajemnica. Dowiedziałem się o tym na tajemniczym obiedzie. U nas w domu. W jadalni (podkreślił, że działo się to w jadalni, jakby nikt nie wiedział, gdzie je się obiady).
G: Podobno gdy Patrick to ogłosił, pan wyszedł z pokoju zapłakany...
L: Fakt, że wyszedłem, ale nie płakałem. Umiem trzymać emocje na wodzy. Po prostu bolał mnie brzuch.
G: To przez tą miesiączkę?
L: A nie może chłopaka raz w miesiącu boleć brzuch?
G: Czy pan kochał Elizabeth?
L: (toczy wewnętzrną walkę z samym sobą, ostatecznie zasypia. Po chwili budzi się i żąda:) Następne pytanie.
G: Kogo ma pan teraz na oku?
L: Raczej nikogo na razie. Nie rozumiem, to jest skromność, a nie brak pożądania.
G: Podobno uważa pan, ze pana kolego, Set Zoey, pana wykorzystuje.
L: Nie wiem pod jakim kątem (alfa, beta, gamma, delta...) miałby mnie wykorzystywać. Przecież nie jestem ani sławny, ani lubiany...
G: Jest pan zazdrosny o Seta?
L: Nie jestem. Mamy własne życia. jest moim jedynym kolegą... Słucham? Tak, tylko kolegą (mówiąc to ćwiczy swoje zwiotczałe mięśnie). Każdy mnie denerwuje czasami.
G: A co pan robi w Klubie Młodzieżowym?
L: Gdzieś tzreba się rozerwać, a nóż znajdę dziewczynę. Niech pan nic nie dopisuje. Albo niech pan napisze tak: Tam jest garstka moich znajomych, moje rodzeństwo... po prostu tam czuję się dobrze.
G: Dziękuję za wywiad.
L: (patrzy się na reportera jak na głupka, wzdycha). Y, proszę (z wyraźnym wymuszeniem. Wraca do czytania Gazety).
GAZETA: Dzień dobry.
LOU WHITE: Dzień dobry. W domu. A gdzie miałem być?
G: Podobno jest pan ostatnio w depresji.
L: Ym. Nie jestem wcale w depresji. Po prostu mam TE dni, co miesiąc się zdarza, raz jest gorzej a raz lepiej. Bez przesady, nie mam zamiaru się z tego powodu ciąć ani płakać...
G: Podobno jest pan smutny, bo nie jest pan dziedzicem...
L: Prawdę mówiąc, nie chciałbym być. Co prawda fajnie byłoby założyć jakąś drugoplanową ligę, ale na dziedzica to ja się nie nadaję.
G: A z kim chciałby pan założyć tą ligę?
L: Nie wiem. Mówię, że bym mógł, a nie że chcę. No mówię że nie wiem! (patrzy się groźnie na redaktora i czyta poprzedni numer GAZETY).
G: Denerwuje pana wybór Patricka Elizabeth na dziedziczkę?
L: A ja mam pytanie: co ma oznaczać 'a więc'?
G: Słucham? Zadałem panu pytanie, czy denerwuje...
L: (agresywnie przerwya) Słyszałem! Tak, nie podoba mi się jego wybór. Patrick to robi po części, aby pokazać wszystkim jaką to on już ma władzę, że może mieć każdą dziewczynę...
G: A jak się pan o tym dowiedział?
L: Dzisiaj jest normalnie zimno (przykrywa się kocykiem)... W ogóle, skąd pan o tym wie? To jest tajemnica. Dowiedziałem się o tym na tajemniczym obiedzie. U nas w domu. W jadalni (podkreślił, że działo się to w jadalni, jakby nikt nie wiedział, gdzie je się obiady).
G: Podobno gdy Patrick to ogłosił, pan wyszedł z pokoju zapłakany...
L: Fakt, że wyszedłem, ale nie płakałem. Umiem trzymać emocje na wodzy. Po prostu bolał mnie brzuch.
G: To przez tą miesiączkę?
L: A nie może chłopaka raz w miesiącu boleć brzuch?
G: Czy pan kochał Elizabeth?
L: (toczy wewnętzrną walkę z samym sobą, ostatecznie zasypia. Po chwili budzi się i żąda:) Następne pytanie.
G: Kogo ma pan teraz na oku?
L: Raczej nikogo na razie. Nie rozumiem, to jest skromność, a nie brak pożądania.
G: Podobno uważa pan, ze pana kolego, Set Zoey, pana wykorzystuje.
L: Nie wiem pod jakim kątem (alfa, beta, gamma, delta...) miałby mnie wykorzystywać. Przecież nie jestem ani sławny, ani lubiany...
G: Jest pan zazdrosny o Seta?
L: Nie jestem. Mamy własne życia. jest moim jedynym kolegą... Słucham? Tak, tylko kolegą (mówiąc to ćwiczy swoje zwiotczałe mięśnie). Każdy mnie denerwuje czasami.
G: A co pan robi w Klubie Młodzieżowym?
L: Gdzieś tzreba się rozerwać, a nóż znajdę dziewczynę. Niech pan nic nie dopisuje. Albo niech pan napisze tak: Tam jest garstka moich znajomych, moje rodzeństwo... po prostu tam czuję się dobrze.
G: Dziękuję za wywiad.
L: (patrzy się na reportera jak na głupka, wzdycha). Y, proszę (z wyraźnym wymuszeniem. Wraca do czytania Gazety).
Alex-syrena
Alex zaczął kumplować się z Setem i Lou. GAZETA chciała wyciągnąć od niego informacje, skąd taka przyjaźń, ale Alex nie chciał się zbytnio wypowiadać.
Co dziwne, zabrał na wywiad do restauracji swoją pościel i w momentach, gdy reporter zadawał trudne pytania, chował się tam, nurkując i udająć syrenę.
GAZETA: Dzień dobry.
ALEX MIL: O boże, nie chce mi się udzielać wywiadu, dajcie wy mi święty spokój (robi nogi na kształt rybiego ogona i nurkuje w pościeli. Nie oddycha)
G: Dlaczego pan się kumpluje z Setem i Lou?
A: (wynurza głowę) Nie kumam się z Lou, to sztywniak. A z Setem dla beki, fajnie się z nim czasem odwala. (wraca pod pościel)
G: Szuka pan sobie jakiejś dziewczyny?
A: Nie.
G: Podobno pana pseudo do Pedobear.
A: Do widzenia. (wychodzi, zostawiając pościel)
Cóż... Alex widocznie czuje się nie za dobrze...
Co dziwne, zabrał na wywiad do restauracji swoją pościel i w momentach, gdy reporter zadawał trudne pytania, chował się tam, nurkując i udająć syrenę.
GAZETA: Dzień dobry.
ALEX MIL: O boże, nie chce mi się udzielać wywiadu, dajcie wy mi święty spokój (robi nogi na kształt rybiego ogona i nurkuje w pościeli. Nie oddycha)
G: Dlaczego pan się kumpluje z Setem i Lou?
A: (wynurza głowę) Nie kumam się z Lou, to sztywniak. A z Setem dla beki, fajnie się z nim czasem odwala. (wraca pod pościel)
G: Szuka pan sobie jakiejś dziewczyny?
A: Nie.
G: Podobno pana pseudo do Pedobear.
A: Do widzenia. (wychodzi, zostawiając pościel)
Cóż... Alex widocznie czuje się nie za dobrze...
Tenisista
Set Zoey - niegdyś sztywny tenisista, pośmiewisko ze względu na swoje imię i nazwisko, koleś, który był uważany za Don Juana, Kasanowę, teraz pokazuje swoje drugie oblicze. Czy lepsze?
Długi wywiad z Setem. Co się okazało? Że Set nie lubi ostrych dziewczyn, nieźle pojechał po swojej byłej, kocha Lou jak brata i... sami przeczytajcie.
GAZETA: Dzień dobry.
SET ZOEY: Hej.
G: Proszę mi powiedzieć, jak pani się nazywa.
S: Słucham? Jestem Set Zoey. I pan, nie pani.
G: Dlaczego pan nagl stał się ważny?
S: Nie wiem co mam rozumieć przez to pytanie. Ja dla siebie zawsze byłem ważny. Może chodzi panu o to, że stałem się sławny? Myślę, że to dzięki moim wynikom w tenisie, stałem się jedym z najleszych...
G: Nie chwal się. Chodzi o to, że jest o tobie głośno, ze względu na skandale.
S: Jakie skandale? Ja jestem skromny chłopak, stroniący od skandali.
G: Romanse?
S: Romanse? Chodzi panu o ten związek z Wandą?
G: Oczekuje na więcej szczegółów.
S: Eh... Fakt, to może być uznawane za skandal, ja taki stary, ona taka młoda. Ale przyznam: byłem z nią, bo mi się podobała. Teraz jednak doszedłem do wniosku, że była za chuda. Nie lubię takich chudzielców. Do tej pory mam siniaki po przytulaniu z nią.
G: A zaszło między wami coś więcej niż przytulanie?
S: No, całowaliśmy się (wybucha tubalnym śmiechem, dumny ze swojej 'riposty'). Nie żartuje (wciąż się trzęsie ze śmiechu). Znaczy całowaliśmy się, czasami całkiem tak na serio. W sumie ten związek tylko czasami był na serio.
G: Czy zaszło między wami coś więcej niż tylko całowanie?
S: Do czego pan drąży? Chce pan usłyszeć, czy wylądowałem z nią w łóżku? Owszem, ale spaliśmy. U niej w domu, miałem takiego stracha, że omal się nie zlałem. Żartuję, nie pisz tego, bo będą ploty.
G: A więc Wanda jest wciąż dziewicą a pan prawiczkiem?
S: Nie wiem jak tam z nią, nie gadaliśmy na te tematy. Wanda to takie dziecko, sam pan przyzna. Może ona nawet nigdy nie widziała... Heh, no wie pan o czym myślę.
G: O pornosach?
S: To też, zresztą, kto tam. wie. Myślałem o tym czymś na żywo (chichra). Czymś co ja mam...
G: (przerywa) A jak pan wspomina związek z Wandą?
S: No, fajną była dziewczyną, bo była mi podporządkowana. Znaczy, nie to, że jakoś ją wykorzystywałem czy coś, ale lubię, jak dziewczyny mnie traktują jako swojego... No takiego kogoś, przy kim mogą czuć się bezpiecznie. Że to ja muszę o nie dbać i w ogóle.
G: Czyli nie lubisz 'silnych dziewczyn'?
S: No...
G: Margaret Thatcher nie była by dobrą partią dla pana.
S: Co pan pieprzy?!
G: Proszę się wyrażać.
S: Przepraszam, zaksoczyło mnie to. Ale fakt, wolę, jak dziewczyna jest dziewczyną, a nie chłopem w damskiej skórze. Ma być delikatna, czuła, opiekuńcza, ale za razem wymagająca mojej opieki.
G: Czyli Vanessa Forester Van?
S: Nie mówię o konkretnych przykładach. To taki mój jakby ideał.
G: A podobno pan lubi ostre laski, które lubią ostrą jazdę.
S: Ahaha, w życiu z taką laską nie byłem i nie przeżyłem ostrej jazdy, co kolwiek to znaczy.
G: Podobno był pan kiedyś z Elizą Loską.
S: Hm.. no mieliśmy jakieś tam spotkanie, gadaliśmy, poprzytulaliśmy się.. Właściwie to krążą plotki, że ze sobą byliśmy. Ale to nie prawda, Ona przyszła do mnie, do swojego dawnego kolego z dzieciństwa, żeby się wypłakać, bo jakiś chłopak co się jej podobał, pojawił się w Krypcie z inną. Bardzo to przeżyła, a ja ją pocieszałem. No i się przytulaliśmy publicznie, jakiś debil w cylindrze i z pomalowaną na zielono skórą podlazł i zrobił nam zdjęcia i na drugi dzień wszysycy ploty, że my niby ze sobą byliśmy.
G: Hm... A więc nic między wami nie zaszło?
S: Nie.
G: A co z Alyson Forester?
S: Nie wiem co. A co ma być? Może kiedyś ją bajerowałem dla beki, teraz też to w sumie robię, bo się niby we mnie buja, to chcę robić jej nadzieje.
G: A więc pan jest bez serca.
S: Nie, bez przesady. No może źle powiedziałem..Znaczy, nic do niej nie mam. Tylko, jak już mówiłem, nie lubię takich dziewczyn. Poza tym ona jest zbyt pewna siebie, myśli, że będzie miała wszystko co tylko zechce. W tym mnie.
G: Alyson już podobno ma chłopaka...
KIA SEVEN: KAJLA!! (płacze)
S: No coś słyszałem. Kryminalistę (śmieje się ironicznie). Chcesz chusteczkę?
K: Tak.
S: (szuka w kieszeni chusteczki)... Hm... Ma pan chusteczkę?
G: (szuka w kieszeni chusteczki. wyciąga całą paczkę, przygląda jej się, chowa z powrotem) Nie.
S: Przecież pan miał.
K: Już nie chcę, wysmarkałam się w obróz (pokazuje smarki na obrusie, który leżał na stole, przy którym rozmawialiśmy. Ochodzi).
S: U.... A mówią że ja to świnia...
G: Przesiądźmy się.
S: A kiedy koniec?
G: Jeszcze mam parę pytań.
(Reporter Gazety i Set przesiadają się do innego stolika).
S: To niech pan się pośpieszy, bo mam trening o 12.
G: Ma pan osiem minut, to bardzo dużo.
S: Niech pan nie przedłuża.
G: A więc, niech pan mi opowie o pana manierach.
S: Manierach? To znaczy jak się zachowuję przy stole i czy puszczam babcie w autobusie?
G: Podobno je pan jak świnia i jest zawsze brudny.
S: Raz się pobrudziłem...
G: ...dwa...
S: ... i od razu że jestem świnia. To były przypadki.
G: Wiele dziewczym uważa, że pan nie dba o siebie, nie m pralki... I czego byliśmy świadkami, nie nosi pan chusteczek.
S: Bo zostawiłem w drugiej kurtce.
G: Wrzucił pan kurtkę do prania z chusteczkami?
S: Nie wrzuciłem jej jeszcze do prania, czeka w koszu aż się nazbiera reszta.
G: Znając pana, pewnie to nie potrwa długo...
S: (zdenerwowany) Możemy podgadać o czymś innym?
G: A więc, kim jest dla pana Lou White.
S: Lou? Mój najlepszy przyjaciel. Nie pamiętam, jak długo się znamy, ale lubię go. Jest fajny. Można z nim pogadać, zna się na rzeczy. Moze czasami zachowuje się jak dziewczyna, płacze, obraża się... Ale ogólnie jest fajny. W sumie, to dziewczyny mu niszczą psychikę. Gdyby nie ja, to pewnie by się załamał.
G: Podobno pan się z niego nabija i jest z nim tylko dla szpanu.
S: Szpanu? (śmieje się). Bez komentarza. Lou jest moim przyjacielem, może czasami wygląda jakbym się z niego nabijał, ale ja tylko... no nie wiem. Nie chcę się z niego nabijać celowo, może to się dzieje przypadkiem, czy cos.... Ja go kocham jak brata, a wiadomo, że nawet bracia się czasami kłócą.
G: A Alex Mil?
S: Przybłędał się do nas kiedyś, i teraz szwędamy się we trójkę. Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego!
G: Lou jest podobno o niego zazdrosny...
S: O jaaa.... Nie ma podstaw. Może i jest czasami beka z tym Alexem, ale to ogólnie taki samotnik. Lubi chodzić własnymi ścieżkami... (po namyśle) jak kot.
G: Dziękuję za wywiad.
S: Proszę. Dwunasta! Spóźniłem się! Dzięki... (strzela focha na redaktora).
G: Do widzenia.
S: Ale pan miły.....
Długi wywiad z Setem. Co się okazało? Że Set nie lubi ostrych dziewczyn, nieźle pojechał po swojej byłej, kocha Lou jak brata i... sami przeczytajcie.
GAZETA: Dzień dobry.
SET ZOEY: Hej.
G: Proszę mi powiedzieć, jak pani się nazywa.
S: Słucham? Jestem Set Zoey. I pan, nie pani.
G: Dlaczego pan nagl stał się ważny?
S: Nie wiem co mam rozumieć przez to pytanie. Ja dla siebie zawsze byłem ważny. Może chodzi panu o to, że stałem się sławny? Myślę, że to dzięki moim wynikom w tenisie, stałem się jedym z najleszych...
G: Nie chwal się. Chodzi o to, że jest o tobie głośno, ze względu na skandale.
S: Jakie skandale? Ja jestem skromny chłopak, stroniący od skandali.
G: Romanse?
S: Romanse? Chodzi panu o ten związek z Wandą?
G: Oczekuje na więcej szczegółów.
S: Eh... Fakt, to może być uznawane za skandal, ja taki stary, ona taka młoda. Ale przyznam: byłem z nią, bo mi się podobała. Teraz jednak doszedłem do wniosku, że była za chuda. Nie lubię takich chudzielców. Do tej pory mam siniaki po przytulaniu z nią.
G: A zaszło między wami coś więcej niż przytulanie?
S: No, całowaliśmy się (wybucha tubalnym śmiechem, dumny ze swojej 'riposty'). Nie żartuje (wciąż się trzęsie ze śmiechu). Znaczy całowaliśmy się, czasami całkiem tak na serio. W sumie ten związek tylko czasami był na serio.
G: Czy zaszło między wami coś więcej niż tylko całowanie?
S: Do czego pan drąży? Chce pan usłyszeć, czy wylądowałem z nią w łóżku? Owszem, ale spaliśmy. U niej w domu, miałem takiego stracha, że omal się nie zlałem. Żartuję, nie pisz tego, bo będą ploty.
G: A więc Wanda jest wciąż dziewicą a pan prawiczkiem?
S: Nie wiem jak tam z nią, nie gadaliśmy na te tematy. Wanda to takie dziecko, sam pan przyzna. Może ona nawet nigdy nie widziała... Heh, no wie pan o czym myślę.
G: O pornosach?
S: To też, zresztą, kto tam. wie. Myślałem o tym czymś na żywo (chichra). Czymś co ja mam...
G: (przerywa) A jak pan wspomina związek z Wandą?
S: No, fajną była dziewczyną, bo była mi podporządkowana. Znaczy, nie to, że jakoś ją wykorzystywałem czy coś, ale lubię, jak dziewczyny mnie traktują jako swojego... No takiego kogoś, przy kim mogą czuć się bezpiecznie. Że to ja muszę o nie dbać i w ogóle.
G: Czyli nie lubisz 'silnych dziewczyn'?
S: No...
G: Margaret Thatcher nie była by dobrą partią dla pana.
S: Co pan pieprzy?!
G: Proszę się wyrażać.
S: Przepraszam, zaksoczyło mnie to. Ale fakt, wolę, jak dziewczyna jest dziewczyną, a nie chłopem w damskiej skórze. Ma być delikatna, czuła, opiekuńcza, ale za razem wymagająca mojej opieki.
G: Czyli Vanessa Forester Van?
S: Nie mówię o konkretnych przykładach. To taki mój jakby ideał.
G: A podobno pan lubi ostre laski, które lubią ostrą jazdę.
S: Ahaha, w życiu z taką laską nie byłem i nie przeżyłem ostrej jazdy, co kolwiek to znaczy.
G: Podobno był pan kiedyś z Elizą Loską.
S: Hm.. no mieliśmy jakieś tam spotkanie, gadaliśmy, poprzytulaliśmy się.. Właściwie to krążą plotki, że ze sobą byliśmy. Ale to nie prawda, Ona przyszła do mnie, do swojego dawnego kolego z dzieciństwa, żeby się wypłakać, bo jakiś chłopak co się jej podobał, pojawił się w Krypcie z inną. Bardzo to przeżyła, a ja ją pocieszałem. No i się przytulaliśmy publicznie, jakiś debil w cylindrze i z pomalowaną na zielono skórą podlazł i zrobił nam zdjęcia i na drugi dzień wszysycy ploty, że my niby ze sobą byliśmy.
G: Hm... A więc nic między wami nie zaszło?
S: Nie.
G: A co z Alyson Forester?
S: Nie wiem co. A co ma być? Może kiedyś ją bajerowałem dla beki, teraz też to w sumie robię, bo się niby we mnie buja, to chcę robić jej nadzieje.
G: A więc pan jest bez serca.
S: Nie, bez przesady. No może źle powiedziałem..Znaczy, nic do niej nie mam. Tylko, jak już mówiłem, nie lubię takich dziewczyn. Poza tym ona jest zbyt pewna siebie, myśli, że będzie miała wszystko co tylko zechce. W tym mnie.
G: Alyson już podobno ma chłopaka...
KIA SEVEN: KAJLA!! (płacze)
S: No coś słyszałem. Kryminalistę (śmieje się ironicznie). Chcesz chusteczkę?
K: Tak.
S: (szuka w kieszeni chusteczki)... Hm... Ma pan chusteczkę?
G: (szuka w kieszeni chusteczki. wyciąga całą paczkę, przygląda jej się, chowa z powrotem) Nie.
S: Przecież pan miał.
K: Już nie chcę, wysmarkałam się w obróz (pokazuje smarki na obrusie, który leżał na stole, przy którym rozmawialiśmy. Ochodzi).
S: U.... A mówią że ja to świnia...
G: Przesiądźmy się.
S: A kiedy koniec?
G: Jeszcze mam parę pytań.
(Reporter Gazety i Set przesiadają się do innego stolika).
S: To niech pan się pośpieszy, bo mam trening o 12.
G: Ma pan osiem minut, to bardzo dużo.
S: Niech pan nie przedłuża.
G: A więc, niech pan mi opowie o pana manierach.
S: Manierach? To znaczy jak się zachowuję przy stole i czy puszczam babcie w autobusie?
G: Podobno je pan jak świnia i jest zawsze brudny.
S: Raz się pobrudziłem...
G: ...dwa...
S: ... i od razu że jestem świnia. To były przypadki.
G: Wiele dziewczym uważa, że pan nie dba o siebie, nie m pralki... I czego byliśmy świadkami, nie nosi pan chusteczek.
S: Bo zostawiłem w drugiej kurtce.
G: Wrzucił pan kurtkę do prania z chusteczkami?
S: Nie wrzuciłem jej jeszcze do prania, czeka w koszu aż się nazbiera reszta.
G: Znając pana, pewnie to nie potrwa długo...
S: (zdenerwowany) Możemy podgadać o czymś innym?
G: A więc, kim jest dla pana Lou White.
S: Lou? Mój najlepszy przyjaciel. Nie pamiętam, jak długo się znamy, ale lubię go. Jest fajny. Można z nim pogadać, zna się na rzeczy. Moze czasami zachowuje się jak dziewczyna, płacze, obraża się... Ale ogólnie jest fajny. W sumie, to dziewczyny mu niszczą psychikę. Gdyby nie ja, to pewnie by się załamał.
G: Podobno pan się z niego nabija i jest z nim tylko dla szpanu.
S: Szpanu? (śmieje się). Bez komentarza. Lou jest moim przyjacielem, może czasami wygląda jakbym się z niego nabijał, ale ja tylko... no nie wiem. Nie chcę się z niego nabijać celowo, może to się dzieje przypadkiem, czy cos.... Ja go kocham jak brata, a wiadomo, że nawet bracia się czasami kłócą.
G: A Alex Mil?
S: Przybłędał się do nas kiedyś, i teraz szwędamy się we trójkę. Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego!
G: Lou jest podobno o niego zazdrosny...
S: O jaaa.... Nie ma podstaw. Może i jest czasami beka z tym Alexem, ale to ogólnie taki samotnik. Lubi chodzić własnymi ścieżkami... (po namyśle) jak kot.
G: Dziękuję za wywiad.
S: Proszę. Dwunasta! Spóźniłem się! Dzięki... (strzela focha na redaktora).
G: Do widzenia.
S: Ale pan miły.....
Subskrybuj:
Posty (Atom)